wtorek, 26 lipca 2011

Grzegorz Turnau: o mojej cichoszy. Pytanie o dom



Mieszkam w starym modrzewiowym domu, 20 km od Krakowa. Już nie na Brackiej, nie przy Rynku, choć nadal zachowujemy i tam mieszkanie.

Wynieśliśmy się spod Sukiennic, ale nie po to by uprawiać ziemię (moja rodzina ma długie tradycje ziemskie). Pragnęliśmy odtworzyć dom wielopokoleniowy: teściowie, moja mama, ciotki pod jednym dachem. Niech słowo "rodzina" nie będzie tylko literaturą. Nieoczekiwanie kupiliśmy dom – duży (ponad 300 m2), odpowiedni dla naszych planów. Rzecz w tym, że wspólnota jest nie do wyreżyserowania. Pozostały wspólne wigilie, celebrowane w naszym domu. Raz w roku jest ta wyjątkowa atmosfera i nagromadzenie czułości czasem aż irytujące, ale piękne w efekcie. Był też inny powód przeprowadzki. Nie liczyłem, że ten dom zmieni coś w mojej muzyce, raczej, że pomoże zrezygnować z pokus spędzania czasu w towarzystwie.
Zamieniłem kombinat rozrywkowy Kraków na bazę bardziej nastrojową. To ważne dla człowieka leniwego, któremu najłatwiej przychodzi fajrant. Tu "cisza jest cichsza od samej siebie..."

Dlaczego stary drewniany dom?
Bo to nie my, ale on nas znalazł. Przyjechaliśmy w odpowiedzi na kolejne ogłoszenie przeczytane w prasie. Miał być dom z okresu Młodej Polski, a zobaczyliśmy nastrojową letnią willę z modrzewia, zbudowaną w 1937 roku, o wyglądzie i wnętrzu (zaprojektowanym ze znajomością zasad feng shui), które nas urzekły. Podobał nam się też przylegający teren – pół hektara z resztkami sadu. Podobał? Mało powiedziane. Byliśmy zdumieni, że coś takiego jeszcze istnieje! O dom drewniany trzeba dbać. Kupiliśmy nieruchomość i rozpoczęliśmy remont. Wymieniliśmy instalację elektryczną, ociepliliśmy ściany zewnętrzne i położyliśmy nową elewację z desek modrzewiowych.
Dobudowaliśmy taras (duży jak lądowisko dla śmigłowca). Odnowiliśmy też cokół domu z piaskowca. Cały teren został ogrodzony (siatką drucianą - każde lepsze ogrodzenie jest zbyt drogie), wykonaliśmy podjazd, uporządkowaliśmy ogród. Dużo, dużo pracy, a przecież ja nie jestem przedsiębiorczy. Mam za to gigantyczne szczęście do ludzi, których spotykam, a później udaje mi się ich zatrzymać. Gdyby nie oni, nie mielibyśmy o czym dziś rozmawiać. Cieszę się, że stać mnie na ten dom, na jego remont. Wciąż jestem w stanie wyrażać losowi wdzięczność.

Czym jest dom?
Sting o swoim zamku mówi: To miejsce, w którym kiedyś umrę. A dla mnie dom stoi wyłącznie po stronie życia, ma w sobie coś niezniszczalnego, wiecznego. Stałość tego domu daje mi pociechę i oparcie. Ja nie osiadłem, wciąż stąd wyjeżdżam na koncerty i wciąż powracam - po sześciu, siedmiu pokojach hotelowych w różnych miastach - jak do magicznego miejsca. Powroty są oszałamiające. Trzeba mieć w życiu ten swój "koc i latarenkę na noc", jak śpiewali Starsi Panowie.
Ten dom daje jakieś wewnętrzne pogodzenie. Nawet duchy dawnych mieszkańców nas zaakceptowały. Zobaczyły, że jesteśmy troskliwymi opiekunami domostwa, i odeszły. Zostaliśmy sami.  

Grzegorz Turnau, lat 33, piosenkarz i kompozytor, studiował anglistykę. Wydał 9 płyt – sprzedał ich w sumie 600 tysięcy. Otrzymał cztery Fryderyki i dwa telewizyjne Wiktory. Karierę zaczął jako uczeń III klasy liceum, wygrywając XX Festiwal Piosenki Studenckiej w Krakowie. Od 1984 roku występował w Piwnicy pod Baranami. Niektóre piosenki, jak „Cichosza”, „Bracka” czy „Pamięć”, stały się przebojami.
Rodzina: żona Maryna, flecistka i pianistka, poznana w Piwnicy. Córka Antosia (13 lat).
Pasjonuje się samochodami, bierze udział w rajdach terenowych, potrafi kupić używane auto (i pomaga kupić znajomym).
Podróżuje: był z rodziną w Australii, ferie zimowe spędził w Afryce.
Lubi: markowe alkohole i piosenki z Kabaretu Starszych Panów.
Znak zodiaku: Lew.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz