piątek, 8 lipca 2011

DOM DOSTĘPNY – 10 przykazań, 10 rad.

Na początku była jaskinia



Długo człowiek myślał i próbował, nim wynalazł coś tak doskonałego jak samochód, ekspres do kawy czy telewizor. A jak długo głowił się, by wynaleźć dom?! Wystarczy popatrzeć, co się budowało i co się buduje – dom szukał swojej idealnej formy od jaskini, szałasu, chaty, domu-kostki, domu z basztą aż po DOM DOSTĘPNY. Kierunek myślenia zawsze jest ten sam: najpierw prototyp, później przerost formy, na końcu ekstrakt – ujęty w dom doskonały; wszystko, co zbędne, zostało poniechane gdzieś w długim procesie rozwoju...
By iść tropem tej trochę na wyrost refleksji, powiemy, że długo Alicja i Piotr Kołodziejczykowie z Milanówka pod Warszawą szukali czegoś tak doskonałego jak ich dom. Alicja jest nauczycielką, Piotr pracuje w branży filmowej, córka Zuzanna ma dziesięć lat – są przeciętną rodziną; średnią w tym znaczeniu, że pracują; są zbyt zajęci, by budować własnymi rękami, a zbyt ambitni, by mieszkać byle jak. Dom jest dla nich wyznacznikiem wygodnego życia, ale musieli liczyć się z kosztami.
– Szukaliśmy domu – mówią – na którego zbudowanie byłoby nas stać. Takiego, by każdy z domowników miał swoje miejsce do pracy, żebyśmy mogli spotykać się w otwartej przestrzeni; by nie był za duży, ale też wystarczający, aby zmieściły się pomieszczenia gospodarcze.
Młodzi małżonkowie dostali od rodziców Alicji leśną działkę o powierzchni 1740 m² 30 km od Warszawy. W 1988 roku, kiedy gmina sprzedawała te parcele, stawiała też wymóg: trzeba się budować. Alicja i Piotr zabrali się więc do pracy.
Na pięknym zadrzewionym terenie o powierzchni 60 x 30 m wyrosły fundamenty domu o powierzchni 218 m² netto. Projekt był dziełem wspólnym – inwestorzy mieli pomysł, a ciocia architekt rysowała.
Rozpoczęła się budowa – wszystko było na etapie poszukiwań i błędów: – Dom był za duży, budowa nie układała się; zbudowaliśmy fundamenty i zrezygnowaliśmy.
Ta pierwsza przymiarka była wielce pouczająca. Za drugim podejściem, kiedy temat własnego domu powrócił, Kołodziejczykowe wiedzieli już, czego chcą – całość wyłoniła się z odmętów złych projektów, drogich dużych domów, ciągnących się latami budów. Przyszła pora na ekstrakt...


Dom od ulicy – jak najprostsza forma, ale są tu: zadaszenie nad wejściem, garaż w bryle budynku, piękny balkon.
Autor: Andrzej T. Papliński
Dom od ogrodu – prostota, która się nie opatrzy.
Autor: Andrzej T. Papliński

Na końcu był DOM DOSTĘPNY
W 1997 r. Alicja i Piotr wybrali projekt DOMU DOSTĘPNEGO – dom o powierzchni 128 m² netto. Bez piwnicy, o czytelnych podziałach i prostej formie bryły i dachu.
Od czasu budowania fundamentu na działce sporo się zmieniło. Nie tylko podrosły 60-letnie sosny, doprowadzono też media: gaz, wodociąg, przyłącze kablowe prądu.
Nim inwestorzy wybrali jego projekt, przejrzeli masę katalogów. Już wiedzieli, czego szukają, ale wciąż próbowali, analizowali, porównywali. Wybór własnego domu można porównać chyba tylko z wybieraniem glazury do łazienki – męka! Aż zobaczyli wizualizację domu, który podziałał na ich wyobraźnię. – Uderzyła nas jego prostota – mówią inwestorzy.
Jakby nie dowierzając własnym odczuciom, Piotr postanowił odnaleźć taki dom już zbudowany, by na żywo ocenić, czy projekt się obroni. Zadzwonił do architekta, dostał adres inwestycji na Śląsku, pojechał.
– Zajechałem na miejsce. Właściciel został uprzedzony. Wszedłem jak do własnego domu – nie za duży, nie za mały; trzy pokoje, kuchnia z jadalnią i salonem, do tego garaż w bryle budynku. Strych znakomity na schowek. Tego szukaliśmy!
Wiele wieczorów analizowali swoje pierwsze wrażenie i zawsze dochodzili do wniosków in plus:
- dom jest prosty, a więc łatwy w budowie;
- nie jest duży, a więc koszty budowy nie powinny nas zaskoczyć;
- nie jest duży, będzie łatwy w utrzymaniu;
- można taki dom zbudować w krótkim czasie;
- jest taki, jakiego szukaliśmy, a więc będziemy budować bez wprowadzania zmian. Niczego nie popsujemy w projekcie;
- jest wygodny – każdy wskazał swoje miejsce, a najwięcej zajmuje to wspólne: kuchnia z jadalnią i salonem.
Można powiedzieć, że te przewidywania sprawdziły się później w stu procentach. Chociaż tu potrzebne są informacje dodatkowe:
- inwestorzy zdecydowali się na ścianę trójwarstwową: pustak ceramiczny (24 cm) + wełna mineralna (5 cm) + cegła pełna (12 cm) (w projekcie była dwuwarstwowa).
- wykonawca nie wczytał się w projekt i wybudował garaż 20 cm wyżej niż powinien. Ten błąd wyszedł domowi na dobre, bo działka jest tak ukształtowana, że wody opadowe mogłyby wpływać do garażu.

Rozumiemy – budujemy

Budowa rozpoczęła się w kwietniu 1997 roku. Tego samego roku osiągnęła stan surowy zamknięty. Dalsze prace aż do zamieszkania trwały do października 1998 roku. Budowały różne ekipy i wykonawcy wynajmowani do wykonania odcinka robót.
Dom nie jest skomplikowany, co zgodnie z przewidywaniami miało duże znaczenie w czasie budowy. Inwestorzy nie zatrudnili inspektora nadzoru, to Piotr wziął na siebie funkcję faktycznego kierowania budową. Z czasem wolnym bywało różnie, najczęściej go brakowało. Nie tak łatwo było mu wyrwać się z Warszawy, gdzie pracuje, i jechać na budowę. A jednak się udało. Rozważnie dobierani wykonawcy, wcale nie z górnej półki, potrafili zrozumieć projekt i zbudować dom bez błędów.
Dom nie krył w sobie kosztownych niespodzianek, wstępny kosztorys okazał się końcowym. A zysk? Rodzina mogła zbudować dom bez konieczności zadłużania się. A że małżonkowie oszczędzali, Piotr wyjeżdżał do pracy za granicę, zbudowali dom bez kredytu. 147 000 zł – tyle wydali do dnia zamieszkania.
– Jesteśmy rodziną przywiązaną do tradycyjnego myślenia o życiu. Nie stać nas – nie kupujemy. Choć może nie myślimy nowocześnie, dom udało się zbudować – oceniają teraz.
Zamiast myśleć o kredycie, tak planowali budowę, by fundusze nie wyczerpały się przed wprowadzeniem się do domu.



Zrezygnowali z wiatrołapu i chwalą sobie takie rozwiązanie – zimno nie dokucza.
Autor: Andrzej T. Papliński
Dom otwarty na piękną zadrzewioną działkę.
Autor: Andrzej T. Papliński
Alicja, Piotr i Zuzanna – wiele wymagań wobec domu i wszystkie spełnione.
Autor: Andrzej T. Papliński

Księga pochwał

Jak wygląda życie z domem, który do cech pozytywnych mógłby dopisać sobie skromność?
Piotr: – Dobrze. Koszty utrzymania nie są wysokie – o wiele więcej trzeba by było płacić za mieszkanie w mieście. Koszty remontowe na razie nieznane. Kłopotów z utrzymaniem porządku nie ma – te prace nie zajmują wiele czasu.
Pozostają zatem obserwacje i małe doświadczenia; drobiazgi, z których, jak wiadomo, składa się życie. Oddajmy głos mieszkańcom:
- Układ wnętrza znakomity. Sprawdził się też strych. To przydatne miejsce, gdzie można składować większe przedmioty, na przykład zimą meble ogrodowe, a latem opony zimowe. Przechowujemy tam garderobę i obuwie poza sezonem. Naprawdę idealne miejsce. 
- Tynk cementowo-wapienny na domu został pomalowany farbą silikonową. Bardzo dobry wybór. Ściana jest niezwykle odporna na zabrudzenie. Wytrzymuje nawet ciągłe ocieranie się sąsiedzkich kotów – nie ma śladu.
- Dach z blachodachówki pokrytej powłoką poliuretanową – znakomicie wytrzymuje trudne warunki. Działka jest zadrzewiona, sosny stoją w bezpośrednim sąsiedztwie, a na połaciach nie ma glonów!
- Okna plastikowe mają tę zaletę, że nie trzeba ich odnawiać (jak drewnianych).
- W domu nie ma wiatrołapu – nie odczuwamy braku tego pomieszczenia. Szczelne, ciepłe drzwi w zupełności wystarczają. Otwarcie drzwi zimą przy wchodzeniu czy wychodzeniu jest tak krótkie, że nie ma efektu wtargnięcia zimnego powietrza. Ewidentny zysk to duża wygoda i przestrzeń w tym miejscu domu. Żałujemy, że nie zrobiliśmy ogrzewania podłogowego w holu. To takie miejsce, gdzie często w porze deszczów i śniegu stoją mokre buty.
Przyjemniej byłoby też stawiać bosą stopę na czymś ciepłym.
- Bardzo chwalimy sobie decyzję o wyborze glazury i terakoty w jednym beżowym kolorze do wszystkich pomieszczeń w domu. Kolor jest ponadczasowy, a dom w jednej tonacji zyskał na elegancji. Łatwiej też urządzać poszczególne pomieszczenia. 
- W niewielkim domu łatwo utrzymać porządek. Gorzej z działką – sosny produkują dużo gałęzi, igieł, szyszek. To ciągła praca porządkowa na działce. Trzeba też było nawieźć 60 t ziemi, żeby usypać żyzny podkład pod żywopłot i trawnik.
Jeszcze jedno ich doświadczenie daje do myślenia. Opowiada Piotr:
Kiedy w 1999 roku zakładaliśmy telefon, Internet nie był na tyle popularny, żeby przewidzieć, że warto mieć okablowany dom. Linia została doprowadzona na parter. Teraz, żeby podłączyć komputer, trzeba rozwijać kabel.

Zamiast podsumowania – wyliczenia
Na koniec warto popatrzeć, ile kosztuje utrzymanie. Okaże się, że w porównaniu z mieszkaniem w mieście własny dom wcale nie jest luksusem. A może nawet więcej – kosztuje on zdecydowanie mniej niż utrzymanie mieszkania w dużym mieście. O innych zaletach nie wspominając...


DOM DOSTĘPNY z Konkursu w 1996 roku.
Projekt zespołu architekta Andrzeja Głąba z Gliwic.
Powierzchnia:
- zabudowy 98,9 m²
- całkowita 134,9 m²
- netto 128,0 m²

Plan poddasza.
Autor: Agnieszka Sternicka , Marek Sternicki


Plan parteru.
Autor: Agnieszka Sternicka , Marek Sternicki

10 przykazań inwestora
1. Buduj dom dopasowany wielkością do potrzeb życiowych twojej rodziny, pamiętając, że z biegiem czasu potrzeby te będą się zmieniać.
2. Buduj dom wygodny i funkcjonalny.
3. Buduj dom prosty i ładny.
4. Nie buduj dłużej niż sześć miesięcy.
5. Buduj dom zgodny ze wszystkimi normami budowlanymi.
6. Buduj dom na niewielkiej (taniej) działce.
7. Buduj dom trwały.
8. Buduj dom tani w eksploatacji.
9. Buduj dom przyjazny dla środowiska.
10. Nie buduj domu wielkiego (aby przykazania pierwsze i ósme były realne).

Dom tańszy w utrzymaniu (Piotr Laskowski)

Wiele osób uważa, że utrzymanie domu kosztuje znacznie więcej niż utrzymanie mieszkania. Porównajmy zatem wydatki mieszkańców DOMU DOSTĘPNEGO z kosztami ponoszonymi przez lokatorów mieszkań w blokach.

Trzeba od razu wyjaśnić, że państwo Kołodziejczykowie utrzymują zimą w pomieszczeniach temperaturę 21°C w dzień i 19°C w nocy, a do ogrzewania oprócz kotła gazowego zasilanego z sieci sporadycznie używają także kominka – głównie wieczorami. Przeciętne miesięczne wydatki na gaz, prąd, wodę, wywóz śmieci, opróżnianie szamba i podatek wynoszą w sumie 586 zł, co daje 4,57 zł za m² powierzchni użytkowej.
Porównajmy koszty ponoszone przez państwa Kołodziejczyków z czynszami na warszawskim Żoliborzu. Za mieszkanie o powierzchni 80 m² w bloku z lat 70. należącym do dużej spółdzielni mieszkaniowej trzyosobowa rodzina płaci 706 zł. Opłata ta obejmuje tak zwaną eksploatację (bez funduszu remontowego) oraz gaz, prąd, wodę zimną i ciepłą, kanalizację, centralne ogrzewanie, wywóz śmieci i konserwację windy. W mieszkaniu tym nie ma licznika gazowego, wodomierzy ani ciepłomierzy. Jedynie za prąd płaci się zgodnie z faktycznym zużyciem. Opłaty za eksploatację, gaz i ogrzewanie naliczane są w zależności od powierzchni mieszkania, a pozostałe zależą od liczby zamieszkałych osób (70 zł za osobę). Po przeliczeniu tych opłat na m2 powierzchni okazuje się, że jest to 8,83 zł. Gdyby mieszkanie to miało 128 m² i mieszkały w nim trzy osoby, przy takich stawkach miesięczna opłata wyniosłaby 1004 zł, czyli 7,84 zł/m².
Inny przykład – z małej spółdzielni w Śródmieściu Warszawy, która szczyci się niskimi stawkami opłat eksploatacyjnych i ma bardzo zadbane osiedla. Trzyosobowa rodzina miesięcznie płaci za mieszkanie o powierzchni 57 m² 493zł (8,65 zł/m²) za eksploatację (bez funduszu remontowego) oraz gaz, prąd, wodę zimną i ciepłą, kanalizację, centralne ogrzewanie, wywóz śmieci i konserwację windy. W tym przypadku płaci się za faktyczne zużycie prądu, gazu oraz ciepłej i zimnej wody. Od wielkości mieszkania uzależniona jest opłata eksploatacyjna i za centralne ogrzewanie, pozostałe zależą od liczby mieszkańców. Gdyby powierzchnia mieszkania wynosiła 128 m², miesięczna opłata wyniosłaby 788 zł, czyli 6,15 zł za m².
Oczywiście opłaty za gaz, prąd i wodę zależą od wielu czynników, ale naturalnie w domu jednorodzinnym są one większe ze względu na konieczność ogrzewania całego domu i zasilania elektrycznością wielu urządzeń, takich jak: kosiarka do trawy, siłowniki do bramy, pompy czy oświetlenie nie tylko domu, ale i jego otoczenia. Mimo tego koszty utrzymania domu jednorodzinnego są, jak widać, znacznie mniejsze! Wszystko to wynika z tak zwanej opłaty za eksploatację, którą chcemy czy nie, musimy uiszczać, mieszkając w bloku. Z tych pieniądzy pokrywane są koszty administracji osiedla, konserwacji urządzeń; utrzymania wspólnego terenu (użytkowanie gruntu, sprzątanie, pielęgnacja zieleni, utrzymanie placów zabaw, energia zużyta do oświetlenia i ogrzania klatek schodowych, korytarzy i piwnic). Na wielkość tych wydatków w praktyce mamy niewielki wpływ. Do tego czasami zdarza się, że zarząd spółdzielni wydaje wspólne pieniądze niezgodnie z naszymi oczekiwaniami.
W podanych wcześniej opłatach za mieszkania nie było funduszu remontowego, ale w praktyce trzeba ponosić ten koszt co miesiąc – kilkadziesiąt groszy za 1 m².
Własny dom także wymaga konserwacji, a czasem napraw. Są to dodatkowe koszty, które warto wziąć pod uwagę. Dlatego powinien być przewidziany jakiś domowy fundusz na ten cel. W innym przypadku właściciel domu może zostać zaskoczony nieprzewidzianymi dużymi wydatkami. Nowoczesny dom na szczęście przez wiele lat nie powinien wymagać kosztownych napraw.
Mając swój własny dom, na swojej działce, na pewno będziemy płacić tylko za siebie. Na własnej działce zawsze możemy zaparkować swój samochód, a jeśli mamy garaż, to będziemy wjeżdżać do niego za darmo. Na wspomnianym śródmiejskim osiedlu za możliwość parkowania na wykupionym wcześniej za kilkadziesiąt tysięcy złotych miejscu w podziemnym garażu trzeba płacić 90 zł miesięcznie, a wynajęcie miejsca na parkingu strzeżonym to wydatek 200 zł. Parkować na terenie osiedla można oczywiście tylko w wyznaczonych miejscach, przy czym nie mieszczą się tam samochody wszystkich mieszkańców. Żeby w ogóle wjechać na ogrodzony teren osiedlowy, trzeba mieć specjalną przepustkę – tylko dla mieszkańców. Za jej posiadanie trzeba płacić 10 zł miesięcznie. Do tego 10 zł miesięcznie kosztuje ochrona osiedla.
Czy zatem taniej jest mieszkać we własnym domu? Na pewno tak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz