wtorek, 19 lipca 2011

Litwa. Własny dom w Unii




Oglądanie domów na Litwie przypomina obecność na pokazie mody. Dom musi być nie tylko wygodny, ale też budzić podziw swą bryłą i elewacją.

Tygrys Europy ząbkuje

Jeździmy dobrymi szosami, na pewno wygodniejszymi niż w Polsce, ale mijamy wiele miasteczek i osad bez placów budów i nowych domów. Oglądamy głównie betonowe wielościany jednorodzinne wzniesione w epoce, która ostatecznie skończyła się w 1991 roku. Wtedy to po dramatycznych wydarzeniach, których symbolem są barykady pod parlamentem i wieża telewizyjna, Litwa przestała być republiką radziecką.
Ten kraj nazywany jest tygrysem Europy, bo ma kilkuprocentowy wzrost dochodu narodowego (w 2003 roku 9%) i sukcesy gospodarcze, ale młodzież deklaruje w sondażach, że nie widzi dla siebie szans i najchętniej wyjechałaby na Zachód. (Słowa te przeszły w czyn po 1 maja 2004 roku. Tak wiele osób wyjechało do starych krajów Unii, żeby pracować, że na Litwie zdrożała dniówka robotników budowlanych! A o fachowca teraz naprawdę trudno.)
Wolny rynek oczywiście istnieje, ale można przejść wiele ulic, nim znajdzie się sklep spożywczy. Nie widać wszędobylskiej ruchliwości małych firm. Kapitalizm po Związku Radzieckim to już nie stała praca, tanie wczasy, ale niepewność jutra, walka o byt i wolny rynek – dla wielu ludzi przyzwyczajonych do matczynej opieki państwa to szok. Stąd też sentyment do dawnych czasów, niskie zaufanie do polityków i pesymizm, a z drugiej strony wielkie poczucie dumy narodowej i suwerenności, oraz nieustanny rozwój...
Litwa jest małym krajem, więc wszystkie wydarzenia mają swoje ciśnienie, biją w oczy, wpływają na życie ludzi. Choćby rozszerzenie Unii. Na długo przed 1 maja ceny atrakcyjnych nieruchomości poszły w górę o 25%. Po wejściu – o kolejne 25%. Zaczęła drożeć żywność (wołowina o 100%, chleb o 30%), podniesiono ceny materiałów budowlanych – koszt budowy wzrósł o 10-20%. A pensje? Prawie stoją w miejscu. Wyszło na to, że Unia podzieliła ludzi – bogatym dodała (prasa doniosła, że przybyło 3% milionerów!), ale biednym jeszcze trudniej jest utrzymać się na powierzchni.
Te podziały widać gołym okiem. Na Litwie znajdziecie i właścicieli 600-metrowych pałaców, i kobieciny z kanką jadące na targ sprzedać mleko, by przeżyć do następnego dnia, bo prawie nie ma tu pomocy społecznej.
Warto jeszcze wspomnieć o zarobkach. Przy cenach porównywalnych z tymi w Polsce nauczyciel dostaje 800 litów (1 lit = 1,3 zł), przeciętna pensja to niewiele ponad 1000 litów (brutto 1400 litów). W banku można zarobić 2-4 tys. litów brutto – to już naprawdę dużo. A wyżej są milionerzy. Na drugim końcu emeryci – wielu musi przeżyć miesiąc za 300 litów.
Podatek liniowy zabiera 33% dochodów, więc wiele firm, by zachować konkurencyjność, wypłaca minimum – 500 litów – a resztę daje pracownikowi w kopercie. Gdy ten staje się inwestorem i chce wziąć kredyt, przez trzy miesiące pracodawca zgadza się płacić mu całą pensję legalnie, a później wraca do systemu kopert.
Tygrys Europy ząbkuje – wielkie zmiany zachodzą szybko, a wejście do Unii jeszcze ten proces przyspieszyło. Podobnie z domami. Po 52 latach niewoli ludzie znów zaczęli budować – muszą poradzić sobie z przerwaną ciągłością. Tak oto powstała nowa litewska architektura – bez tradycji.


Moda z czasów radzieckich:...
Autor: Andrzej T. Papliński
...domy, które walczyły z normatywem...
Autor: Andrzej T. Papliński

Przykład 1: wizyta u KaKa z Forum Muratora

Na Litwę pojechaliśmy do Krzysztofa Burzyńskiego, dobrze znanego jako KaKa z Forum Muratora. Wraz z żoną Bożeną zbudował dom pod Wilnem. Oboje pracują – ona u operatora telefonii komórkowej, on w banku. Należą do pokolenia, które śmiało patrzy w przyszłość. Dlatego podjęli decyzję o budowie. Był też powód sentymentalny – Krzysztof zawsze chciał mieszkać na ziemi dziadków pod Niemenczynem.
– Pomogli nam rodzice, mieliśmy pracę, wzięliśmy kredyt – dokładnie oceniliśmy swoje szanse na dom, a później bardzo rozważnie prowadziliśmy inwestycję – opowiada, pokazując szczegółowy plan budowy.
Zamówili projekt indywidualny. Architekt Jurate Adomaitiene zaprojektowała dom z poddaszem użytkowym, 180 m² z garażem. Zgodnie z warunkami zabudowy dom miał być wykonany z materiałów z atestem, stanąć 10 m od drogi, nakazywano też zbudować dach ze spadkiem.
W 2002 roku osiągnęli stan surowy otwarty, przez zimę załatwili 70 tys. litów kredytu. Do hipoteki wpisano dom w budowie. Do listopada 2003 roku zakończyli budowę. Zatrudniane były ekipy wyspecjalizowane w poszczególnych pracach.
– Przyjąłem zasadę, że fachowiec może się znać tylko na jednej robocie – stąd weryfikacja przed zatrudnieniem:
– Zrobimy dach.
– A czym będziecie ciąć blachę? Diaksem? To ja wam dziękuję.
Przez budowę przewinęło się 20 ekip – 50 budowlańców. Krzysztof razem z ojcem, korzystając z Forum, nadzorował roboty. Budowa była rozpisana na etapy – Krzysztof szukał i umawiał ekipy z dwumiesięcznym wyprzedzeniem. Był konsekwentny – codziennie mierzył, sprawdzał z projektem, patrzył pracownikom na ręce, dlatego dom jest solidnie zbudowany.
Fundament stanął na 28 palach o średnicy 30 cm posadowionych do głębokości 3 m – na nich pozioma ława o wysokości 50 cm, na której wymurowano ściany. Dlaczego na palach? Ponieważ teren pod domem został podwyższony.
Ściany wymurowano z bloczków betonu komórkowego (40 cm) ocieplonych wełną mineralną (12 cm) – częściowo są otynkowane, a częściowo pokryte elewacją z klinkieru.
Oczkiem w głowie Krzysztofa jest kotłownia – kocioł zgazowujący opalany drewnem. W pierwszej fazie dochodzi do odgazowania drewna – uwolniony gaz miesza się z powietrzem. Mieszanina kierowana jest do komory spalania, gdzie następuje zapłon. Spalaniu gazu drzewnego towarzyszy wysoka temperatura (1200°C). Ogrzana woda gromadzi się w izolowanym zbiorniku o pojemności 1500 l.
– Kocioł jest bardzo wydajny. Już po 10-15 minutach leci ciepła woda. Warunkiem jest palenie suchym drewnem, sezonowanym co najmniej przez dwa lata.
Pierwszej zimy Bożena i Krzysztof spalili 10 m³ drewna (40 litów za 1 m³) i 2 t brykietów drewnianych (po 250 litów za tonę) – ogrzewali parter o powierzchni 110 m².
– Płaciliśmy za ogrzewanie i ciepłą wodę średnio 140 litów na miesiąc. To mało. Rodzicie mieszkają w bloku i za 71 m² płacą 350 litów na miesiąc.


Swój dom Bożena i Krzysztof budowali pod Wilnem, korzystając z Forum Muratora.
Autor: Andrzej T. Papliński

Autor: Andrzej T. Papliński

Indywidualiści na szarym tle

Domy jak blizny przechowują pamięć epok. Budownictwo z czasów ZSRR wciąż dominuje, szczególnie na prowincji. Wielkie domiszcza są jakby złożone z wielu kloców. To pamiątka po tym, jak inwestorzy omijali normatyw – dom nie mógł mieć więcej niż 130 m². Werandy nie liczono, więc... ludzie budowali ogromne przeszklenia z czasem na stałe wrastające w tkankę domu. Fantazja tych olbrzymów wiele mówi na temat tego, jak sztucznym tworem był socjalizm.
W okresie pierestrojki Moskwa poluzowała. Domy, które powstały wtedy na Litwie, były jak pierwszy oddech człowieka, który wydostał się z głębiny – i na tym koniec ożywczych porównań, bo dzisiaj te gmaszyska psują krajobraz. Inwestorzy porwali się na budowę w Związku Radzieckim, nie mogą jej skończyć w wolnej Litwie.
Współczesna budowlana Litwa dzieli się na Wilno i resztę kraju. W okolicach dużych miast, przede wszystkim stolicy, buduje się dużo. Pod Wilnem wygląda to bardzo dziwnie. Domy rozrzucone są gdzie bądź: na środku łąki, w lesie, nad jeziorem. Tak jakby prawo terytorialne nie stawiało żadnych ograniczeń. W terenie bardziej zurbanizowanym widać pomieszanie domów o niezwykle oryginalnej architekturze i tła: wieżowców, ugorów, obiektów przemysłowych, porzuconych hałd gruzu i ziemi, a wszystko oplecione jest siatką dziurawych polnych dróg. Każdy styl jest tu uprawniony, ale najrzadziej widzi się domy proste.
Nasza przewodniczka, architekt Jurate Adomaitiene, tłumaczy: – Projekt, jak sama nazwa mówi, jest indywidualny. Dom musi być wygodny dla użytkownika, maksymalnie dostosowany do jego potrzeb, ale też uwzględniać upodobania i zachcianki inwestora.
A więc – zdaje się mówić ta architektura – dom powinien się wyróżniać, przyciągać wzrok, mieć piękną elewację, wymyślne przeszklenia, ornamentowy dach. Nieraz te rozwiązania podyktowane są przez ekonomię – na przykład zimą duże okna wpuszczają promienie słoneczne i ciepło; ale jest też druga strona medalu – indywidualne rozwiązania kosztują więcej. Presja, by uzyskać jak najlepszy efekt, jest tak silna, że na rynku nieruchomości domy proste się nie sprzedają! (Jest też inny powód – takie domy oferują deweloperzy – przy wysokiej cenie jakość pozostawia wiele do życzenia).




Autor: Andrzej T. Papliński
Fatamorgana? Nie. Domy na Litwie do niedawna mogły stanąć prawie wszędzie.
Autor: Andrzej T. Papliński
Oryginalność i bogata elewacja – to wyróżnia większość domów.
Autor: Andrzej T. Papliński




Skromne domy wyznaczają nową jakość.
Autor: Andrzej T. Papliński

Autor: Andrzej T. Papliński

Autor: Andrzej T. Papliński

Pół miliona za dom

Wokół dużych miast budują ci, którzy skorzystali na transformacji: biznesmeni, prawnicy, lekarze, bankowcy, informatycy. Często są to młodzi ludzie przed trzydziestką, którzy mają dobrą pracę w sektorze bankowym (wykupionym przez Skandynawów) albo firmie z kapitałem zagranicznym. To oni głównie są klientelą banków, biorą 300-tysięczne kredyty i wierzą w przyszłość.
Na Litwie brakuje mieszkań – jest to cel dla większości, a tylko 2% decyduje się na budowę. Efekt? W 2003 roku na liczącej 3,6 mln mieszkańców Litwie zbudowano 2300 domów.
Ta mało imponująca statystyka będzie się zmieniać na korzyść domów. Coraz więcej osób korzysta z dobrej koniunktury gospodarczej, śmielej myśli o własnym domu jako życiowej inwestycji.
Za 140 tys. litów można kupić w Wilnie 50-metrowe mieszkanie w wieżowcu. Za 100 tys. – mieszkanie do remontu. Trzeba policzyć każdy grosz i... byle na swoim – myślą młodzi mieszkańcy Litwy. Dom nie podlega tak ścisłemu rachowaniu. Jest dowodem na to, że właściciel znalazł swoje miejsce w kapitalistycznej Litwie.
– Jaki sens, jest w tym, żeby najpierw się dorabiać, a później budować mały dom? – tłumaczą nam właściciele nowych domów.
Inwestorzy najczęściej decydują się na projekt indywidualny. Typowy z adaptacją kosztuje 2-3 tys. litów, ale ponieważ trudno trafić w gusta inwestora, katalogi nie są popularne. Cena projektu na zamówienie to od 5 tys. do 10 tys. litów.
Przeciętny dom ma od 180 do 200 m² powierzchni użytkowej i prawie zawsze garaż na dwa samochody. Od pięciu lat nie musi mieć piwnicy – dlatego są coraz mniej popularne, za to dość często ma saunę.
Inwestorzy cenią sobie wygodę i komfort domu – popularne są otwarte przestrzenie, duże przeszklenia, tarasy. Dostępne są wszystkie nowoczesne materiały budowlane – litewskie i zachodnie, w tym polskie. Ściany wznoszone są najczęściej z betonu komórkowego, trójwarstwowe: beton komórkowy (grubości 30-40 cm), ocieplenie z wełny mineralnej albo styropianu (10-15 cm), elewacja – zwykle z piaskowca, cegły silikatowej albo klinkieru.
Sezon grzewczy trwa siedem miesięcy. 200-metrowy dom można ogrzać za 250 litów miesięcznie. Najczęściej gazem, na drugim miejscu są tradycyjne kotłownie opalane drewnem albo węglem. Popularne stają się kotły na olej opałowy.
Działki nie są małe. W okręgu wileńskim zaleca się, by budować dom na parcelach od 1000 m². Oczekiwania są większe, zwykle do 1500 m². Taka działka pod Wilnem będzie kosztować około 120 tys. litów.
Ile kosztuje dom na Litwie? I tutaj można się pokusić o podziały. Średnio trzeba wydać 400 tys. litów na dom i 100 tys. litów na działkę. Budując systemem gospodarczym, można zrobić to taniej – nawet poniżej 200 tys. litów. Domy zamożniejszych inwestorów kosztują od 500 tys. w górę.


Zdumiewające wrażenie: ambitna architektura rozrzucona gdzie popadnie.
Autor: Andrzej T. Papliński

Autor: Andrzej T. Papliński



Efekty nie zawsze służą ludziom – deszcz pada na wchodzących...
Autor: Andrzej T. Papliński
...do obróbki dachu trzeba było wynająć dźwig.
Autor: Andrzej T. Papliński

Przykład 2: Tradycyjna recepta na dom
Józef i Weronika Stefanowiczowie mogli zbudować dom pod Wilnem, bo Józef ma dobrą pracę – jest kierowcą autokaru międzynarodowej linii. Wcześniej pracował na turismie. Mieszkali w bloku w Niemenczynie – marzyli o domu, ale długo nie mogli się odważyć. Działkę o powierzchni 1680 m² kupili w czasach, gdy grunty były jeszcze bardzo tanie. Projekt wypatrzyli w polskim katalogu. Później Józef wyjechał, a Weronika wzięła się do budowania.
Dom o powierzchni 168 m² (ściany: 30 cm beton komórkowy i 10 cm wełna mineralna) kosztował 160 tys. litów.
Chciałam wziąć kredyt, ale nie dali. Zakład pracy dał mi zaświadczenie, że zarabiam... 260 litów miesięcznie. To jaka będzie moja emerytura?
Daleko temu domowi do średniej ceny, ale też standard jest podstawowy – wykończony tylko parter, a sposób budowania – bardzo tradycyjny. Budowali miejscowi wykonawcy, często o bardzo niskich kwalifikacjach. Weronika ciężko wzdycha, wspominając, jak użerała się z robotnikami.


Dom Stefanowiczów – budowa niczym rzut na taśmę, ale udało się!
Autor: Andrzej T. Papliński
Darek, jeśli trzeba, załatwi na budowę nawet śmigłowiec...
Autor: Andrzej T. Papliński

Przykład 3: Grunt to dobra organizacja!

Oksana i Dariusz Truchanowiczowie, pielęgniarka i strażak, opowiadają: W prezencie ślubnym dostaliśmy działkę. Szkoda było się nie budować. Nie mamy dużych zarobków, ale od czego głowa. Na razie za 300 litów wynajmują kawalerkę. I budują – dom o powierzchni 190 m² – bez kredytu.
Projekt typowy, cegła po części z rozbiórki, ściany z betonu komórkowego, ocieplonego 10 cm styropianu. Na elewację cegła silikatowa bita (fabrycznie obtłuczona – bardzo popularny tu materiał na elewację) kupiona u producenta o połowę taniej. Ogrzewanie tradycyjnym kotłem na drewno. Drewno na opał i na budowę – z własnego lasu. Okna nietypowe: z plastiku, białe – kolega, który pracuje w sklepie, kupi je na siebie.
Dostanie 30% upustu. Ocieplenie – w drugim gatunku – 30% taniej, ale bardzo dobrej jakości. Instalacje i prace wykończeniowe – to będzie robił dzielny strażak. Ekipa od stanu surowego mieszka u rodziców Darka – pracują, a co dwa tygodnie jest rozliczenie i wypłata. Na Boże Narodzenie dom będzie gotowy.
– Gdyby budowa i zakupy szły zwykłym trybem, dom kosztowałby nawet o 50% więcej – nie bez dumy mówią inwestorzy.

Cel: planowanie i rygor
O działkę i łatwo, i trudno. Łatwo, bo ziemia z sowchozów wróciła do prawowitych właścicieli. Trudno, bo grunty nie są uzbrojone – samorządy nie mają pieniędzy. Sieć gazowa jest rozbudowana – to dorobek jeszcze Litwy radzieckiej. Z prądem też nie ma kłopotu – zakład energetyczny bezpłatnie prowadzi przyłącza do 30 m od linii (pod warunkiem że inwestor zapłaci za każdy kilowat przydzielonej mocy 170 litów). Za to wodociąg i kanalizacja zwykle są za horyzontem, więc inwestorzy wiercą studnie głębinowe (30-75 m głębokości) i – z nakazu urzędu – zakładają przydomowe oczyszczalnie ścieków.
Drogi utwardzone mieszkańcy budują własnymi siłami. Samorząd oddaje połowę kosztów, ale kolejka oczekujących na zwrot jest bardzo długa.
Sprawy własnościowe są bardzo skomplikowane. Na początku niepodległej Litwy państwo, chcąc polepszyć warunki mieszkaniowe, rozdawało w zakładach pracy ziemię wokół Wilna. Przydzielano bezpłatnie 15 arów pod warunkiem zwrotu własnego mieszkania po zakończeniu budowy. Ludzie się pobudowali, prawowici właściciele czują się pokrzywdzeni, o zwrocie mieszkań zapomniano.
Do 1 maja 2004 roku na Litwie można było budować praktycznie wszędzie. Istniały wprawdzie plany terytorialne, ale zgoda była wydawana indywidualnie. Wystarczyło na przykład, że las nie był w pierwszej lub drugiej strefie ochronnej, ministerstwo rolnictwa dawało zgodę na budowę siedliska, a samorząd rejonowy wydający pozwolenie nie mógł tej decyzji podważyć. Tak właśnie działały firmy deweloperskie, zajmując najładniejsze zakątki okolic Wilna. Inna sytuacja: inwestorowi spodobała się działka wśród łąk – dostawał pozwolenie z nakazem, by budować drogę.
Po 1 maja przepisy się zmieniły. Teraz możliwe jest przekwalifikowanie działek tylko w zgodzie z planem ogólnym, który wyraźnie określa, które tereny są budowlane. Inna sprawa, że większość powiatów nie ma jeszcze planów.

Godzina prawdy dla inwestora
Jaką metodą buduje się na Litwie? Inwestorzy z dobrymi zarobkami decydują się na zakup domu od firmy. Często sami wyszukują tańszą działkę i zamawiają dom pod klucz. Tak jest wokół Wilna. Im dalej od miasta, tym większy wkład pracy inwestora, a na wsi buduje się jak dawniej – ostatnie słowo ma murarz. Także cena domu spada wraz z oddalaniem się od Wilna, za to wydłuża się czas budowy – z dwóch do pięciu lub więcej lat. Tylko deweloperzy zawsze starają się zbudować w jeden sezon.
Inwestor jest zobowiązany powołać kierownika budowy, a wszelkie zmiany projektu uzgodnić aneksem z urzędem. W życiu bywa różnie, przepis nie jest ściśle egzekwowany.
Na Litwie mało jest hurtowni ogólnobudowlanych. Są raczej firmy specjalizujące się w danym asortymencie. Podobnie z wykonawcami. Specjalistyczne ekipy od stanu surowego czy tynkowania – to najczęstszy widok.
Na koniec inwestycji inwestor zgłasza obiekt do urzędu katastralnego. Dom musi otrzymać „paszport”. Przyjeżdżają urzędnicy i dokładnie mierzą budynek i każde pomieszczenie. Na Litwie nie ma jeszcze podatków od nieruchomości, paszport jest dowodem kontroli państwa – zastępuje nadzór budowlany.
Do niedawna inwestor musiał rozliczyć się w urzędzie skarbowym z finansowania budowy. 40 tys. litów mógł wykazać bez pokrycia, na pozostałe wydatki musiał okazać rachunki. Jeśli nie potrafił wykazać się fakturami, płacił od tej kwoty 15% podatku. Ten przepis zniesiono, bo ludzie łatali budżet budowy fikcyjnymi darowiznami od najbliższej rodziny.

Pomoc państwa (Vytautas Jonaitis, dyrektor wydziału budownictwa w ministerstwie ochrony środowiska Litwy)

Do 1994 roku rząd gwarantował państwowy kredyt mieszkaniowy oprocentowany 5% w skali roku (kredyty komercyjne były wtedy na poziomie 20-30%). Teraz państwo pokrywa 33% odsetek z kredytu mieszkaniowego, który inwestor dostaje z banku komercyjnego. Wysokość zwrotu nie może być większa niż 25% kwoty podatku, jaki w ciągu roku płaci kredytobiorca. Ponadto państwo refunduje 50% kosztów ubezpieczenia kredytu. Są także zapomogi dla młodych małżeństw – 10% sumy kredytu. Pomoc państwa jest ważnym elementem budżetu każdej inwestycji.

Kredyty mają wzięcie (Vidmantas Bukenas Hansabankas)

Nasz bank udziela najwięcej kredytów mieszkaniowych na Litwie, obsługujemy 30% rynku. Od dwóch lat mamy tani kredyt – obecnie 4,7%, stąd duże ożywienie na rynku. Kredytobiorcy budujący dom starają się zwykle o 250-300 tys. litów. By dostać taki kredyt, zarobki netto małżonków muszą wynosić co najmniej 3 tys. litów. 70% kredytów udzielanych jest w litach, 30% w euro (oprocentowanie 4%.)
Kredytem finansujemy do 70% kosztów budowy. Bezwzględnym wymogiem jest zabezpieczenie kredytu – najczęściej jest to rodzinna nieruchomość, której wartość musi przekraczać o 30% kwotę kredytu. Popularne jest też branie kolejnych kredytów w miarę postępów budowy. Wtedy zabezpieczeniem jest hipoteka na dom w budowie.
Kredyt można spłacać do 65. roku życia. Pierwsze dwa lata są ulgowe – tylko spłata odsetek. Kredytobiorca może w okresie spłaty otrzymać trzy lata wakacji na spłatę – płaci wtedy tylko odsetki – to na wypadek kłopotów finansowych.

Jak otrzymać pozwolenie na budowę (Karolina Jakutowicz, kierownik wydziału gospodarki terenowej i planowania terytorialnego Samorządu Rejonu Wileńskiego)

Pozwolenie na budowę wydaje samorząd rejonu. Zwoływana jest komisja, na którą przychodzą wszyscy, którzy mają coś do powiedzenia w sprawie nowego domu: przedstawiciel energetyki, ochrony środowiska, melioracji, drogówki, litewskiego sanepidu. Badają, czy dom spełni wszystkie przepisy, czy nie narusza planu. Na koniec podpisują protokół – można wydać pozwolenie na budowę. Domy do 80 m² nie wymagają narady licznego gremium branżystów.

Litwa

– 65 200 km² powierzchni, 3,6 mln ludności (Litwini – 83,45%, Polacy – 6,74%, Rosjanie – 6,31%, Białorusini – 1,23%, inne narodowości – 2,27%). Jeden z trzech krajów nadbałtyckich, o który poszerzyła się Unia Europejska. Państwo podzielone na dziesięć powiatów, te z kolei na 60 rejonów (w tym dziewięć miast-samorządów). Stolicą jest Wilno (542 tys. mieszkańców). Bezrobocie – 11,5%. Wzrost dochodu narodowego w 2003 roku – 9%. VAT na materiały i usługi budowlane wynosi 18%. Waluta: 1 lit = 1,3 zł.

Z polskiego punktu widzenia (Kazimierz Kirejczyk, prezes firmy doradczej Reas Konsulting)

Litewska SRR była znana w Sojuzie z dobrej, solidnej architektury. W budynkach z lat 70. pojawiało się sporo cegły, drewna – taki pseudonowoczesny regionalizm. Dobra była też opinia o poziomie kształcenia tamtejszych architektów, podobnie zresztą jak Estończyków i Łotyszy. Z drugiej strony w kraju postępowała sowietyzacja, a z nią upadek rzemiosła, niska jakość materiałów, bezsensowne ograniczenia administracyjne.
Patrząc na fotografie ukazujące dziś budowane wtedy domy, widać to rozdarcie. Z jednej strony są przykłady spokojnej, nawiązującej nieco do skandynawskich wzorów domów o klimacie bliskim domom rekreacyjnym i podmiejskim w Finlandii czy Szwecji. Dużo w ich elewacjach cegły, drewna, naturalnego kamienia. Stoją pośród drzew czy pól nisko posadzone na ziemi.
Z drugiej strony efekty postsowieckiego zachłyśnięcia się wolnością przez ludzi narzucających swój gust (a właściwie jego brak) projektantom. Byłbym jednak ostrożny z wytykaniem Litwinom braku umiaru estetycznego. Kiedy buduje się średnio przez siedem lat, nawet niewykończony gargamel spod Płońska wygląda koszmarnie, a przecież jest świadectwem stanu umysłu inwestora sprzed dziesięciu lat, a nie wyrazem poglądów typowego Polaka w 2004 r.
To, że buduje się dwa razy mniej niż w Polsce i trzy razy mniej niż w Niemczech, wynika zapewne przede wszystkim z wysokości cen i braku tradycji. Ceny są relatywnie – w stosunku do zarobków – prawie dwa razy wyższe. Przez brak tradycji rozumiem przede wszystkim brak doświadczeń sprzed 1991 roku w indywidualnym budowaniu. W Polsce jednak pewne możliwości indywidualnego budowania istniały nawet w socjalizmie, wszak nie bez powodu Murator narodził się na początku lat 80.
Brak też, jak rozumiem – jeszcze – dużych osiedli domów budowanych przez deweloperów na sprzedaż, takich jak podwarszawska Konstancja czy Lipków, z dobrą, staranną architekturą i urbanistyką. Nie ma też kogoś takiego jak Jacek Koziński, który próbuje wskrzesić ducha mazowieckiej wsi osadami budowanymi w szkielecie drewnianym. Jedynie od czasu do czasu pojawi się wszędobylski, niby-amerykański bungalow z sidingiem: taki McDonald światowej „architektury”. Wierzę jednak, że za kilka lat Litwini znajdą w lokalnej tradycji, tej sprzed 1940 roku, źródła inspiracji dla nowej generacji domów i osiedli. W końcu oni też w większości, jak i my, wywodzą się z chłopstwa albo zaściankowej szlachty. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz