środa, 6 lipca 2011

Przebudpwa domu-kostki



Zburzyć dom-kostkę i budować nowy? Może taniej będzie przebudować? – takie pytania postawili sobie inwestorzy z Wrocławia. Wybrali przebudowę.

Co zmienić? Wszystko!

Państwo Elżbieta i Józef, mieszkańcy Wrocławia, wahali się długo. Przez pewien czas chcieli nawet sprzedać kostkę i kupić gdzieś niezabudowaną działkę. Przeczuwali, ile kłopotów może sprawić taki stary dom. Przestarzały technologicznie, zaniedbany, nadawał się właściwie do rozbiórki. Dali ogłoszenie – nie było chętnych. Wtedy pomyśleli, że nie kostka się liczy, ale piękna działka, na której dom stoi – w dobrej dzielnicy Wrocławia. Więc postanowili: Zburzymy stary i zbudujemy nowy. Kiedy zaczęli planować budowę, rozeznali się w kosztach, stwierdzili z niepokojem: Wywiezienie gruzu będzie kosztować majątek! Znów przychylniejszym okiem spojrzeli na kostkę. A może jednak przebudujemy? Na tym stanęło.
Mieli wiele obaw. Dom zbudowano w 1970 roku. Dwa poziomy plus piwnica – 120 m2 powierzchni netto. Ściany zewnętrzne z cegły dziurawki, fragmentami betonowe z kawałkami gruzu ceglanego, częściowo z bloczków z betonu komórkowego. Stropodach kryty papą, ocieplony żużlem. Dom, jakich wiele powstawało w tamtym okresie – bardzo trudny do przebudowy. Na pytanie, co w nim zmienić, inwestorzy odpowiadali: Wszystko!

Plan piętra.
Autor: Agnieszka Sternicka , Marek Sternicki


Plan parteru.
Kostka taka, jaką ją wybudowano. Na parterze: wąskie korytarze, pokój zamiast salonu, wąska klatka schodowa; na piętrze zbyt małe pokoje – rozwiązania nie do zaakceptowania we współczesnym domu.
Autor: Agnieszka Sternicka , Marek Sternicki


Plan piętra.
Autor: Agnieszka Sternicka , Marek Sternicki


Plan parteru.
Dom po przebudowie. Tylko kuchnia i WC zostały z układu kostki. Dom został rozbudowany i przybrał klasyczną formę. Na parterze: duży salon z jadalnią, obszerny hol i klatka schodowa. Na piętrze trzy duże pokoje.
Autor: Agnieszka Sternicka , Marek Sternicki

Zadanie: tylko nie kostka

Taki cel po rozmowie z inwestorami postawiła sobie architekt Grażyna Kulisiewicz. Rozumiała, że przebudowa kostki nie będzie polegała na dopasowaniu się do zastanych ram. Chodziło raczej o ocalenie tego, co z domu-kostki się przyda. Reszta? Do wyburzenia.
Poznała oczekiwania inwestorów: Chcieliśmy powiększyć dom i zmienić jego kształt – z sześcianu na dom z dwuspadowym dachem. Zmienić miał się układ okien. Wewnątrz: duże pomieszczenia, klasyczny układ salonu z kuchnią, przestronna klatka schodowa, wygodne schody na piętro.
Wystarczy porównać plany domów przed i po przebudowie, by dostrzec, że takie oczekiwania były niemożliwe do zrealizowania w kostce. To miała być budowa na gruzach niechcianego sześcianu.
Architekt zaproponowała:
- rozbudowę domu od strony ogrodu;
- poszerzenie domu od frontu o 1,5 m, tam gdzie zaczynał się ganek, teraz będzie ściana domu;
- zmiany w układzie funkcjonalnym parteru, aby uzyskać duży salon, przestronny hol i jadalnię (poszerzenie domu o 3 m w głąb ogrodu);
- zamianę stropodachu na dach dwuspadowy – obniżenie ścian piętra, oparcie dachu dwuspadowego na ściankach kolankowych wysokości 1,5 m;
- przebudowę piętra, tak by uzyskać trzy pokoje i łazienkę;
- usytuowanie części gospodarczej w piwnicy (kocioł gazowy w dodatkowej łazience), powiększenie garażu w piwnicy, zmiany w układzie funkcjonalnym;
- wymianę wszystkich instalacji, ocieplenie domu, zaizolowanie piwnic.
Najgorzej w tym planie poszło z kuchnią. Układ ścian nośnych akurat tu był przeszkodą – kuchnia musiała więc pozostać mała, za to z zapleczem w postaci wygodnej jadalni.
Po rozbudowie dom miał mieć razem z użytkową piwnicą 220,4 m2 powierzchni netto.


Nie ma już kostki. Jest klasyczny dom z dwuspadowym dachem.
Autor: Andrzej T. Papliński
Tak było – dom po lewej. A tak jest – od strony ogrodu. Tu dom został powiększony o szerokość tarasu.
Autor: Andrzej T. Papliński

Improwizacja z namysłem

W 2001 roku powstał projekt i... kontakt z architektem się urwał. Odtąd inwestorzy po części budowali według projektu, po części improwizowali, zdając się na wiedzę wykonawców. Pierwszy doradca, pan Maciej, wpadł na pomysł, żeby ścianki kolankowe podnieść o jeden bloczek. Niestety, proporcje domu zmieniły się na niekorzyść.
W trakcie budowy dokonano jeszcze jednej ważnej zmiany, choć prawie niewidocznej z zewnątrz. Część piwnicy przerobiono na mieszkanie. Syn inwestorów właśnie się ożenił – być może młodzi zamieszkają z rodzicami.
Prace posuwały się naprzód:
Prace rozbiórkowe. Choć burzone były tylko fragmenty domu, trzeba było wywieźć 23 ciężarówki gruzu – koszt jednej z załadunkiem to 200 zł.

Etap pierwszy przebudowy: wyburzanie ścian, usunięcie stropodachu i wszystkich instalacji.
Autor: archiwum inwestorów

Dach. Bardzo dużo trudności sprawiło rozebranie stropodachu. Użycie ciężkiego sprzętu groziło uszkodzeniem całej konstrukcji domu. Rozbijano więc strop ręcznie młotami. Wcześniej należało zabezpieczyć ściany. Wykonawcy zrobili to „z grubsza” okrąglakami i deskami. Prace rozpoczęły się i zostały przerwane z powodu kurzu. Nie można było usuwać gruzu i żużlu wprost na samochód (pochylnią zrobioną z desek) – budowa prowadzona jest przy ulicy ściśle zabudowanej. Należało od początku dbać o stosunki sąsiedzkie. Trzeba więc było wynająć zsyp segmentowy gwarantujący rozbiórkę bez kurzu.
Rozbiórka dachu i ścian trwała dwa miesiące. Jesienią nowy dach (krokwie, dachówka cementowa) był gotowy – kosztował 40 tys. zł.

Etap drugi: nowe ściany, więźba dachowa, rozbudowa domu.
Autor: archiwum inwestorów

Kominy. Stare zostały nadmurowane z cegły pełnej, a ponad dachem wykonane z cegły klinkierowej.
Strop między parterem a piętrem. Był nierówny. W niektórych miejscach, by go wypoziomować, trzeba było dołożyć cegły ułożone na płasko.
Ściany. Wyburzenie znów odbyło się ręcznie – młotami. Ściany konstrukcyjne, które pozostały, były solidne, ale bardzo krzywe – i w pionie, i na całej długości, miejscami nawet o kilkanaście centymetrów! By otynkować taką ścianę, trzeba ją było wyprostować wstawkami ze styropianu albo pogrubiając wielokrotnie tynk.
Całą ścianę frontową trzeba było zbudować od początku. W tym miejscu stał wiatrołap. Okazało się, że ta mała budowla nie miała fundamentu! Stała na piasku. Nic dziwnego, że w wielu miejscach była popękana. Wiatrołap zburzono, zbudowano nową ścianę, przy okazji odsłaniając fundament całego domu.
Fundament. Został na nowo ocieplony i zaizolowany. Na tym etapie powstał problem z krzywymi ścianami. Miejscami fundament był tak nierówny, że nie można było przystawić płyt styropianu. Wykonawcy wpadli na pomysł – kupili granulat styropianowy, wsypywali go w worki i takim materiałem ocieplali krzywe ścianki.
Instalacja elektryczna. Stara została wykonana z aluminium. Oczywiście – usunięta. W domu zrobiono nową instalację. Elektryk brał 25 zł za punkt – nie widział różnicy między budową a przebudową – wszystko nowe.
Kanalizacyjna – wymieniona.
Wentylacja. Wykorzystano w części stare kanały. Nowe wykonano z rur plastikowych obudowanych płytami gipsowo-kartonowymi.
Ogrzewanie. Oczywiście nowe, kocioł gazowy o mocy 24 kW, instalacja plastikowa, grzejniki. Chęć oszczędzania była powodem kupna wkładu kominkowego z płaszczem wodnym. Urządzenie ma wspomagać kocioł, a jeśli gospodarzom starczy chęci do palenia, jak najczęściej przejmować jego pracę.

Przebudowa to wyzwanie

Państwo Elżbieta i Józef wprowadzili się we wrześniu tego roku.
To nie była rozbudowa, raczej trudniejsza budowa – podsumowują swoje doświadczenie i formułują zaskakujący wniosek: Gdybyśmy zaczynali drugi raz, zburzylibyśmy kostkę i budowali nowy dom.
Dlaczego tak myślą?
- Dały się we znaki prace rozbiórkowe, które trzeba było prowadzić ostrożnie, by nie uszkodzić całego budynku.
- Problemem były trudne kompromisy. Zastany układ pomieszczeń – nie do końca był modyfikowalny. Na pewno minusem jest mała kuchnia.
- Pozostawione ściany wymagały czasochłonnego wyrównywania.
- Często pojawiały się niespodziewane problemy, jak chociażby brak fundamentów pod wiatrołapem.
Budowaliśmy trochę po omacku – przyznają inwestorzy. Każdego dnia na budowie – improwizacja z głębokim namysłem.
Kto miał nad tym wszystkim zapanować, na bieżąco podejmować techniczne decyzje, podpowiadać najlepsze rozwiązania? Inwestorzy nie zdecydowali się na zatrudnienie inspektora nadzoru. Korzystali z wiedzy wykonawców; ta – jak wiadomo – bywa bardzo zawodna. Ratowali się... niemałostkowością.
Można starać się oszczędzić z domu-kostki jak najwięcej – ścian, powierzchni, układu wnętrza. My chcieliśmy zrobić dom solidnie – lepiej było więc zburzyć ścianę i zbudować na nowo w innym miejscu, niż dostosowywać się do starego za każdą cenę.
Inwestycja kosztowała ponad 300 tys. zł (w tym stan surowy 100 tys. zł). Wszystkie decyzje zostały już podjęte. Dzisiaj przeszłości tego domu, który był smutną kostką, trudno się domyślić...


Architekt Grażyna Kulisiewicz (po lewej) i inwestorzy z Wrocławia: Radykalna przebudowa jest trudna.
Autor: Andrzej T. Papliński
Na tym zdjęciu widać, jak kostka stała się klasycznym domem.
Autor: archiwum inwestorów

Zdaniem architekta (Grażyna Kulisiewicz)

Trudność przebudowy domu-kostki wynika z ograniczeń konstrukcyjnych i materiałowych starego domu. Przeszkodą jest też konkretna lokalizacja, kształt i wielkość działki.
Decyzja o przebudowie nigdy nie jest łatwa. Wiąże się ze świadomością niemałych kosztów, wielu trudów i wyrzeczeń. Warto ją podjąć, jeśli zmiany nie są duże, adaptacyjne. Jeśli są większe – trzeba bardzo dokładnie rozważyć wszystkie za i przeciw.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz