środa, 6 lipca 2011

Badanie stanu surowego domu



Etap stanu surowego to ostatni dogodny moment, by wykryć i naprawić błędy konstrukcyjne. Warto wtedy sprowadzić na budowę fachowca, szczególnie gdy jest to zadanie tak trudne jak rozbudowa.

Pan Sławomir rok temu kupił połowę bliźniaka. Choć dom jest znakomicie położony, nie spełniał oczekiwań wielopokoleniowej rodziny. Zbudowany w latach 80., był za mały i przestarzały technologicznie.
Już w chwili zakupu pan Sławomir wiedział, że nieruchomość trzeba rozbudować. Jako inżynier zdawał sobie sprawę z tego, że rozbudowa nie jest przedsięwzięciem łatwym. Dlatego zdecydował się zatrudnić najlepszych ludzi, jakich mógł znaleźć do wykonania tego zadania – architekta i konstruktora, firmę budowlaną, której zlecił rozbudowę domu do stanu surowego otwartego, a także własnego inspektora nadzoru.
Połowa bliźniaka miała 50 m2 powierzchni zabudowy. Rozbudowa polegała na dobudowaniu pomieszczeń z dwóch stron – stary dom miał zniknąć w objęciach nowej architektury. Po przebudowie dom ma 120 m2 powierzchni zabudowy, rozrósł się więc ponaddwukrotnie.
Wszystkie przygotowania i plany zapowiadały udaną budowę. Prace rozpoczęto w czerwcu 2003 roku, a w grudniu dom stał w stanie surowym zamkniętym. Nadeszła zima i prace przerwano. To był szczególny moment na budowie. Inwestor miał czas, by ocenić, czy wszystko zbudowano zgodnie ze sztuką. I wtedy na budowie pojawił się ekspert z Muratora.
Pierwsze wrażenia: teoretycznie inwestor postąpił prawidłowo – zatrudnił profesjonalistów. A jednak nie wszystko udało się przeprowadzić wzorowo. Okazało się, że projekt nie był na tyle szczegółowy, by rozwiązać wszystkie problemy techniczne. Firma też sprawiła przykrą niespodziankę – na tej budowie działał jej podwykonawca, niestety, bez rekomendacji. No i inspektor nadzoru nie bywał na budowie tak często jak powinien. Efekt – w domu pana Sławomira znaleźliśmy wiele elementów, które wykonano prawidłowo, ale sporo też takich, które budzą nasze wątpliwości. Niektóre prace należało wykonać inaczej. Na szczęście po zakończeniu stanu surowego jest jeszcze czas, by błędy, szczególnie konstrukcyjne, wykryć i naprawić.
A oto relacja z naszej wizji lokalnej.

Stary dom należało wzmocnić

Roboty remontowe rozpoczęto od wzmacniania konstrukcji istniejącego domu. Trzeba było zwiększyć nośność niektórych nadproży, a przede wszystkim „pozszywać” popękane ściany.
Nowe nadproża wykonywano z dwóch ceowników walcowanych, a łączono je trzema stalowymi śrubami. Przestrzeń pomiędzy nimi wypełniano cegłami. Do wszystkich kształtowników została zamocowana siatka stalowa, by łatwiej można było je otynkować.
Ściany nośne istniejącego domu zostały zbudowane z cegły pełnej (materiału o dość dużej wytrzymałości), więc bez obaw można było oprzeć na nich stalowe belki. Z tych samych powodów zdecydowano się na „zszywanie” popękanych ścian, a nie na ich przemurowywanie. Wystarczyło wywiercić kilkadziesiąt otworów, wykuć kilkanaście bruzd, zakotwić w nich pręty zbrojeniowe i po robocie. Ta metoda jest stosunkowo łatwa do wykonania, w ścianach z cegły pełnej daje bardzo dobre rezultaty.


Stalowe nadproże w starej części domu. Stemplowanie stropu wydaje się nieco rachityczne, ale wystarczyło do wsparcia odciążonych stropów.
Autor: Mariusz Bykowski
Nadproże z ceowników jeszcze przed wmurowaniem cegieł.
Autor: Mariusz Bykowski



Wzmocnienia pękniętej ściany nośnej przygotowane do wypełnienia zaprawą cementową.
Autor: Mariusz Bykowski
Dopasowywanie prętów zbrojeniowych „zszywających” pękniętą ścianę.
Autor: Mariusz Bykowski

Połączenie starego i nowego domu

Łącząc obie części domu, wykazano się wyjątkową niekonsekwencją. Czasem stare i nowe elementy domu łączono „na sztywno”, a niekiedy oddzielano je dylatacją. Ławy fundamentowe są monolitem (nie były dylatowane), bo w starej części domu zdecydowano się na podbijanie fundamentów (czyli dobudowanie nowych) i obniżenie poziomu posadzki. Dzięki temu pomieszczenia piwniczne po wykończeniu będą miały wysokość 2,5 m. Również nowe ściany fundamentowe (z bloczków betonowych) zostały połączone ze starą częścią domu za pomocą wmurowanych prętów zbrojeniowych.
W kondygnacjach nadziemnych zaskakuje częściowe dylatowanie jednowarstwowych ścian z pustaków ceramicznych. W jednych miejscach są dylatowane (pomiędzy ściany włożone są płyty styropianu grubości 2 cm), a w innych kotwione podobnie jak ściany fundamentowe. Tak samo wieńce żelbetowe: w niektórych miejscach są połączone ze starym budynkiem, a w innych nie. To bardzo dziwne rozwiązanie, a wybór metody był chyba dziełem przypadku. O ile robotnicy mogą nie zdawać sobie sprawy z rezultatów tej niekonsekwencji, o tyle nadzór (kierownik budowy, inspektor nadzoru) powinien wiedzieć, że w przyszłości tynk w takich miejscach będzie pękać.



Staranne i solidne łączenie ścian piwnicznych – starej i nowej.
Autor: Mariusz Bykowski
Naroże nowych ścian (z ceramiki poryzowanej). Styropian pomiędzy nimi nie jest potrzebny – przecież wieniec nie jest dylatowany.
Autor: Andrzej T. Papliński
Połączenie starej i nowej wewnętrznej ściany nośnej – dylatacji nie ma. Widać brak konsekwencji wykonawców.
Autor: Andrzej T. Papliński

Podciągi oparte na ścianie

Kolejnym dość kontrowersyjnym rozwiązaniem jest oparcie żelbetowych podciągów (podpierających stropy) bezpośrednio na jednowarstwowych ścianach wykonanych z ceramiki poryzowanej. Warto przypomnieć, że wytrzymałość takich pustaków jest stosunkowo niewielka (5-10 MPa w zależności od producenta). Dlatego standardowym rozwiązaniem stosowanym przy obciążaniu takich ścian jest wykonanie wzmocnienia w miejscu podparcia belki. W tym celu często stosuje się przemurowanie z trzech lub czterech warstw cegieł pełnych (o wytrzymałości 25 MPa), i to na zwykłej zaprawie cementowej lub cementowo-wapiennej (a nie termoizolacyjnej). Innym sposobem jest wykonanie tak zwanej poduszki betonowej pod belką. Obie te metody są skuteczne, niestety, wykonawcy stosują je niechętnie. Dlaczego? Bo są czasochłonne, wymagają czegoś więcej niż zwykłego wymurowania ściany. Poza tym takie wzmocnione miejsca trzeba docieplić – znów dodatkowy czas, a i trzeba wiedzieć, jak to zrobić. Brak wzmocnień ścian w miejscach obciążeń spotyka się na budowach często. Zawsze w takim miejscu realna jest groźba, że w trakcie użytkowania domu popęka tynk, a być może i ściana pod belką. Wystarczą drgania spowodowane przez kilka tańczących par.
Taki sam błąd popełniono, opierając belki stropowe bezpośrednio na pustakach, a nie za pośrednictwem obniżonego wieńca stropowego.


Fragment ściany do dylatacji można było wymurować z cegły pełnej (będzie docieplona) – wtedy nie byłoby obaw o jej wytrzymałość.
Autor: Andrzej T. Papliński
Dziura w ścianie zachlapana betonem tylko udaje poduszkę betonową potężnego stalowego podciągu.
Autor: Andrzej T. Papliński

Jak ocieplić dwie różne ściany

To następny przykład braku zdecydowania, jakie rozwiązanie techniczne przyjąć. Problem polegał na tym, że zewnętrzne ściany starego domu mają grubość 51 cm, a w nowej części – 44 cm. Można je było zlicować od strony wewnętrznej, ale wtedy – nawet bez docieplenia ściany ceglanej – na elewacji powstałby wyraźny uskok. Dlatego pan Sławomir zdecydował się na licowanie ścian od strony zewnętrznej. W związku z tym uskok pojawił się w środku domu. Co prawda skucie go na kilkunastu metrach kwadratowych ściany będzie zajęciem pracochłonnym, ale nie wpłynie zbytnio na jej nośność. Natomiast konieczne będzie docieplenie ściany ceglanej. A że przy okazji dodatkowo zostanie izolowana termicznie także ciepła ściana jednowarstwowa? – trudno. Trzeba to zrobić, aby na elewacji nie pojawiły się uskoki.


Ściana zewnętrzna przed ociepleniem – z różnych materiałów, ale równa.
Autor: Andrzej T. Papliński
Wyrównanie płaszczyzny ściany w pokoju nie będzie łatwym zadaniem.
Autor: Andrzej T. Papliński

Dach oparty bezpośrednio na murze

Tym razem błąd popełniono w konstrukcji dachu. Dach w rozbudowanym domu został całkowicie zmieniony – był jednospadowy, jest mansardowy, czyli ma dwie zasadnicze połacie o różnych kątach nachylenia, ale o spadku w tym samym kierunku. Więźba dachowa jest całkowicie nowa. Płatew kalenicowa (belka podpierająca krokwie) podparta jest słupami i mieczami i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie błąd – przy jednej ze ścian zewnętrznych nie ma słupa. To, że w tym miejscu płatew opiera się bezpośrednio na murze, może jeszcze nikogo nie niepokoić, ale że miecz został wmurowany w ścianę, to już powinno zaniepokoić przede wszystkim inspektora nadzoru. Przecież w tym miejscu ściana obciążona jest nie tylko pionowo, ale i poziomo, czyli będzie wypychana na zewnątrz! O ile ściana murowana ma bardzo dużą wytrzymałość na ściskanie, o tyle już zaledwie znikomą na zginanie i rozciąganie. Na dodatek nie uwzględniono tego, że więźba dachowa poddawana jest znacznym obciążeniom zmiennym (śnieg, temperatura) i dynamicznym (wiatr). Jaki będzie skutek popełnionego błędu? Pęknięcie ściany w miejscu podparcia miecza jest pewne.

Potężny drewniany miecz wmurowany w ścianę to przyczyna przyszłych problemów. Ściana będzie pękać.
Autor: Andrzej T. Papliński

Dwie różne podłogi

W wielu pomieszczeniach stara podłoga sąsiaduje z nową. Dokładniej – strop Kleina w starej części domu ze stropem Teriva w części dobudowanej. Takie zestawienie jest nie lada wyzwaniem dla wykonawców. Jak zlicować dwie nierówne powierzchnie? Inwestor był zdecydowany położyć styropian na stropie Kleina i wykonać podkład betonowy. Naszym zdaniem lepiej wygłuszy strop warstwa wełny mineralnej lub keramzytu, szczególnie nad nierówną powierzchnią stropu Kleina.

Dwa rodzaje stropów w jednym pomieszczeniu na pewno przysporzą kłopotów przy układaniu podłogi.
Autor: Andrzej T. Papliński

Okno dachowe przy kominie

Okno dachowe wmontowane jest w połaci z bardzo małym spadkiem. Takie usytuowanie jest ryzykowne – mogą być problemy ze szczelnością okna. Dodatkowy kłopot to komin w sąsiedztwie – będzie zaporą zatrzymującą śnieg, odbijającą deszcz – wprost na okno. W sumie: miejsce potencjalnych zagrożeń.

Okno połaciowe obok komina może być zimą stale zasypane śniegiem.
Autor: Andrzej T. Papliński

Pora na wnioski

Choć pan Sławomir zorganizował tę budowę bardzo profesjonalnie, nie uniknął błędów. Niektóre z nich na szczęście wydają się możliwe do naprawienia. Co więc dzieje się na budowach, na których nie ma ani ekipy z prawdziwego zdarzenia, ani nadzoru poza samym inwestorem?! Na szczęście każdy budujący ma szansę, by błędy wykryć i naprawić. To etap stanu surowego. Zwykle w okresie długiego zimowego przestoju jest czas na to, by na budowie pojawili się eksperci. Można zaprosić inżyniera budowlanego, zaufanego architekta, rzeczoznawcę. Rozwiązania konstrukcyjne widać jak na dłoni, a prace naprawcze są możliwe do wykonania i nie pociągają za sobą takich kosztów jak naprawy w zbudowanym już domu. Namawiamy do przeprowadzania wizji lokalnej na budowach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz