Powstał na miejscu starej kostki z lat 60. Ze starego domu nie zostało prawie nic. I doprawdy – nikt tego nie żałuje.
Beata Stojanow Jaskot i Jacek Jaskot – to młodzi architekci, autorzy i inwestorzy zarazem. Mieszkają w swoim domu od czterech lat. Są z niego zadowoleni jako twórcy i jako użytkownicy. Gdyby budowali go jeszcze raz, w zasadzie nic by nie zmienili. Może z wyjątkiem materiałów: ściany z surowego betonu, trochę więcej szkła i zimnego połysku stali. A więc jeszcze chłodniej, bardziej monochromatycznie i surowo. Już dzisiaj ten dom może się niektórym wydawać nieco ascetyczny. Jednak codzienne życie czteroosobowej rodziny całkiem zwyczajnie wpisuje się w pełne światła i powietrza designerskie wnętrze, które w rzeczywistości wygląda dokładnie tak samo jak na zdjęciach.
| |
|
Gości wita okrągłe okno w elewacji frontowej – nawiązanie do stylu okrętowego lat 30. Autor: Andrzej Szandomirski | | Wejście – przeszklone drzwi osłonięte lekkim przezroczystym daszkiem. Duże okna pracowni schodzą niemal do poziomu ziemi Autor: Andrzej Szandomirski |
|
Dom ma płaski dach. Nad szerszą bryłą parteru urządzono wielki taras dostępny z piętra Autor: Andrzej Szandomirski |
Na starej piwnicy
Dom stoi przy ulicy biegnącej gdzieś w łąki, nieopodal jednej z głównych warszawskich arterii. Kiedy rozpoczynano jego budowę w 2001 roku, po okolicy spacerowały bażanty. Na razie zamyka ciąg nowo pow-stałych willi w tradycyjnym stylu. Niebawem wzdłuż ulicy w najbliższym sąsiedztwie powstanie osiedle domów szeregowych. Wówczas modernistyczny kubik z płaskim dachem i taflami okien bez podziałów zostanie otoczony dwuspadowymi dachami, stylizowanymi fasadami o detalach z zupełnie innej bajki. Jacek Jaskot, ze swoim szacunkiem dla architektonicznego sąsiedztwa, miał podczas pracy nad projektem sporo wątpliwości, a nawet coś w rodzaju wyrzutów sumienia. W końcu jednak uznał, że kompromis między jego wizją domu a otoczeniem nie jest możliwy. Powstał dom niemal bezkompromisowy. Niemal, bo posadowiony na piwnicy starego domu. Państwo Jaskotowie kupili działkę z typową kostką, czyli „budynkiem mieszkalnym” z lat 60. Na początku wydawało im się, że przebudowa będzie tańsza niż budowa na dziewiczym terenie (na pewno jakieś fragmenty da się zaadaptować, wykorzystać). Już w trakcie projektowania okazało się jednak, że nic ze starego domu nie przetrwa przebudowy. Wyjątkiem była piwnica. Od lat się sprawdzała, mimo dość wysokiego w okolicy poziomu wód gruntowych. Zdecydowano się więc ją pozostawić. W rezultacie o miejscu domu na działce zdecydował ściśle określony obrys piwnicy. Można powiedzieć, że nowy budynek został na niej „zakotwiony” do gruntu. Gospodarze trochę narzekają, że zdeterminowane w ten sposób usytuowanie nie wykorzystuje w pełni możliwości działki, a do tego wymusiło nie najlepiej zorientowany w stosunku do stron świata układ pomieszczeń (pracownia oświetlona od zachodu, pokój dzienny od północy i wschodu, niemal przez cały dzień zacieniony taras). Ale z drugiej strony, w takich drobnych, wymuszonych sytuacją niedoskonałościach tkwi urok domów, niby całkiem nowych, ale noszących znamię przeszłości. W tym przypadku znamię jak najbardziej użytkowe, będące składem, magazynem i spiżarnią. Dyskusje o formie i funkcji
| |
|
Salon z widokiem na hol i „mostek” łączący pokoje na piętrze. Do tego wysokiego wnętrza schodzi się po trzech stopniach. Pięknie oświetlona surowa ceglana ściana jest naturalną dekoracją Autor: Andrzej Szandomirski | | W wysokiej przestrzeni dwukondygnacyjnego holu pną się w górę efektowne ażurowe schody Autor: Andrzej Szandomirski |
Do świeżutkiego domu wprowadzili się w 2004 roku. Z dwójką małych dzieci i postanowieniem pracy we własnej pracowni, na miejscu. Po czterech latach dom nadal idealnie spełnia wszystkie swoje funkcje, sprawdzając się we wszystkich sytuacjach z wyjątkiem jednej – gabinet do pracy w domu dwojga architektów przerodził się w świetnie prosperującą pracownię wnętrzarską pani Beaty, która z trudem mieści cztery stanowiska do pracy i dokumentację. To jedyna strefa, której ewolucja przeszła oczekiwania. Rozwój pracowni grozi ekspansją w tereny zakazane domu, zdecydowano więc czym prędzej ją wyprowadzić. Na razie do rozbudowanego domku gościnnego w ogrodzie. Jaskotowie lubią ten dom. Uważają, że swój kształt zawdzięcza przestrzeganiu przez każde z nich zasady równoważności funkcji i formy w architekturze (no, może z lekką przewagą formy – według pana Jacka, może z lekkim faworyzowaniem funkcji – według pani Beaty). Być może jako architektom i inwestorom zarazem łatwiej im było dopasować rozwiązania funkcjonalne i przestrzenne do własnych potrzeb, przyzwyczajeń, stylu życia. W decyzjach projektowych nie powinno się przyjmować jednego punktu widzenia, dopuszczać do krańcowych rozwiązań. Nawet nieprzeciętna uroda architektury nie usprawiedliwa jej nieprzydatności i niewygody. Ale też wzorowa funkcjonalność nie tłumaczy estetycznej sztampy i nudy. W ich własnym domu, jak sami twierdzą, udało się osiągnąć równowagę funkcji i formy. Tylko to okno! Okrągłe – trochę zaskakuje, ale świetnie wygląda na elewacji, dodając jej modernistycznego sznytu. Do tego ładnie doświetla pokój dzienny, a w jego owalu przynajmniej trzy razy w ciągu godziny pojawia się startujący z Okęcia samolot (naprawdę niebywały widok!). Jednak znajduje się mniej więcej 4 m nad podłogą, czyli jest... niezmywalne. Beata Jaskot uważa je za czysty formalizm, do tego okropnie niepraktyczny. No cóż, niepraktyczny, ale najbardziej charakterystyczny detal elewacji. Bez niego dom byłby zupełnie inny.
|
Widok z piętra na salon. Atrakcją wnętrza jest łączenie przestrzeni obu kondygnacji Autor: Andrzej Szandomirski |
Plany
|
Autor: Agnieszka Sternicka , Marek Sternicki |
|
Autor: Agnieszka Sternicka , Marek Sternicki |
Nowoczesna forma
|
Niewielka ascetyczna kuchnia przy salonie. Za drzwiami, które wyglądają jakby zamykały szafę, kryją się schody do spiżarni w piwnicy Autor: Andrzej Szandomirski |
Piętrowy, o rozbudowanym parterze sprawia wrażenie „dobrze osadzonego” w terenie. Bardzo proporcjonalny, charakterystyczny, przyciągający wzrok. Jego architektura to przenikające się proste bryły, płaskie dachy, nieznacznie cofnięte fragmenty ścian, znakomicie rozmieszczone na elewacjach otwory okien i drzwi. Duże rozrzeźbienie bryły powoduje, że w słoneczny dzień na ścianach pojawia się dodatkowy, ruchomy detal – światłocień. I chociaż jest on efemeryczny, gdy kładzie się na elewacjach, tworzy ich wizerunek na równi z rzeczywistymi detalami. Elewacje domu zostały zaprojektowane niezwykle starannie – każda z nich jest wieloelementową, efektowną kompozycją. Dobrze rozmieszczone okna tworzą na białym tynku układ lśniących prostokątnych tafli szkła. Materiałem przełamującym chłód barwy i faktury jest modrzewiowe drewno pojawiające się na fragmentach ścian. Jego słoneczny odcień ociepla wizerunek domu. Wszystkie fragmenty obłożone deskami są lekko cofnięte w stosunku do lica ścian, co sugeruje, że w tych miejscach zastosowano inną technologię budowlaną (więcej o tym detalu na s. 94). W efekcie, dzięki drewnianym fragmentom elewacji, dom wydaje się lżejszy. Stojąca nad tarasem ażurowa pergola doskonale uzupełnia architekturę budynku, a stolarka okien i drzwi wiernie powtarza odcień drewna na elewacji. Nowoczesnym rozwiązaniem jest poprowadzenie odpływów z dachu i tarasów rurami spustowymi wewnątrz domu. Ten sposób pozwolił uwolnić ściany od rynien (inaczej nie do ukrycia przy płaskim dachu), rur spustowych i ewentualnych zacieków na tynku, pozostawiając elewacje niepokalane systemem odprowadzania deszczówki. Przekornym zwieńczeniem tej niemal ortodoksyjnej dyscypliny estetycznej jest owo okrągłe okno na ścianie wejściowej. To jedyny owal, pozornie łamiący porządek obowiązujący na elewacjach. Tylko pozornie, bo idealne w swej formie koło umieszczone na zupełnie gładkiej ścianie, w miejscu specjalnie dla niego wybranym, może tylko podkreślić przemyślany ład kompozycji. Od furtki do drzwi wejściowych prowadzi drewniany trap. Kilka stopni, stalowa balustrada, podwieszony daszek z matowego szkła i całkowicie przeszklone drzwi, przez które bez przeszkód można zajrzeć, ale niełatwo je sforsować, gdy są zamknięte (kuloodporne, wielowarstwowe szkło, bezpieczne zamki).
Wnętrze zaprojektowane
| |
|
Autor: Andrzej Szandomirski | | Autor: Andrzej Szandomirski |
|
Łazienka przy sypialni gospodarzy: przestronny, luksusowy, minimalistyczny salon kąpielowy wydzielony szklanymi przesuwnymi drzwiami Autor: Andrzej Szandomirski |
Zewnętrzny wizerunek domu i jego wnętrze stanowią spójną, integralną całość. Wyczuwalne są te same projektowe klimaty, widoczne są autorskie priorytety. Dyscyplina, powściągliwość, konsekwencja w doborze materiałów i sprzętów. Światło i przestrzeń współtworzą pozytywne wrażenie. Mebli niewiele. Te, które stoją w pokoju dziennym, zostały wybrane ze względu na formę i jakość. Mają swoje miejsce i konkretne przeznaczenie. Wnętrze pozbawione jest ckliwości tworzonej przez bibeloty, pamiątki z podróży, kwiaty w doniczkach, miękkości, jaką dodają dywany, zasłony i draperie. Zamierzone przez projektantów wrażenie chłodu i ascezy osiągnięto głównie dzięki materiałom użytym we wnętrzu (surowa cegła, szkło, stal). Nie bez znaczenia jest też wysokość pomieszczenia i światło wpadające z góry przez wysoko umieszczone okno i pośrednio z okien na piętrze nad holem. Wrażenie surowości łagodzi ciepła barwa posadzki, jej przyjemna temperatura (ogrzewanie podłogowe), miękka kanapa z kremowej skóry, ruda barwa kominka i płonący na nim ogień, widok ogrodu za oknami. W części dziennej domu udało się znakomicie pogodzić przeciwstawne klimaty: monumentalności i ascezy z domowym ciepłem i poczuciem bezpieczeństwa, jakie daje uprządkowana przestrzeń. Parter domu składa się z trzech stref: części dziennej, z dostępną z niej sypialnią gościnną, strefy prywatnej gospodarzy i pracowni. Część dzienna rozpoczyna się wysokim na dwie konygnacje holem z pięknymi, biegnącymi wokół stalowego słupa, ażurowymi schodami i zawieszoną nad głowami kładką. Dla tego wnętrza jest ona czymś więcej niż tylko „elementem do komunikacji” – tworzy jego niezwykły klimat, stanowi znak szczególny. Pokój dzienny jest elementem tej samej przestrzeni, a jej przedłużenie stanowi taras pod pergolą. Kuchnia, chociaż wyposażona we wszystkie niezbędne w niej sprzęty, stanowi małą zatoczkę za blatem baru. Wydaje się, że właściciele celowo nadali jej marginalny charakter: nie epatuje ekspozycją przypraw i słojów z konfiturami. Wszystkie sprzęty są schowane w szufladach i za drzwiami szafek. Schody do piwnicy też. Gospodarze nieraz wprawiają w osłupienie swoich gości, wchodząc „do szafy” po zgrzewkę wody mineralnej. Wspólnym mianownikiem strefy dziennej domu jest jej wysokość i takie same materiały wykończeniowe. I, oczywiście, niezwykły architektoniczny klimat. Sypialnia gospodarzy z garderobą i dużą łazienką to właściwie kompleks wypoczynkowy. Na takie określenie zasługuje szczególnie dzięki łazience, a raczej pełnemu światła pokojowi kąpielowemu z owalną wanną, natryskiem i pełnym zestawem urządzeń. Położenie sypialni w części domu wysuniętej w stronę ogrodu, z bezpośrednim wyjściem wprost na trawę, daje właścicielom poczucie pełnej prywatności. W większości domów dwukondygnacyjnych parterowi są przypisane wszelkie funkcje „dzienne” i „ogólnorodzinne”. Sypialnie umieszcza się wówczas na piętrze, oddzielając w ten sposób strefę ogólnodostępną od prywatnej. W domu państwa Jaskotów podział jest raczej pokoleniowy – dzieci dostały do dyspozycji całe piętro. Mają tam pokoje, w których nie obowiązuje projektowa dyscyplina, oraz wspólną łazienkę. Rodzice twierdzą, że to znakomite, sprawdzające się rozwiązanie. Synowie są podobnego zdania. Z holu i pokoju na górze można wyjść na ogromny taras położony na dachu części parteru. Bardzo szybko okazało się, że nikt z domowników nie ma ochoty prażyć się na rozgrzanej ceramicznej podłodze, mając do dyspozycji połacie trawy w ogrodzie. Taras służy zatem głównie do suszenia bielizny, bo można ją ukryć za murkiem balustrady.
| |
|
Ułożony z desek taras łagodnie wprowadza do ogrodu Autor: Andrzej Szandomirski | | Przez duże okna można zobaczyć wnętrze jasno oświetlonego salonu Autor: Andrzej Szandomirski |
Dom został stworzony dokładnie na miarę rodziny. Jego twórcy zasługują na uznanie za dystans, jaki potrafili zachować przy realizacji tematu pod nazwą „dom własny”. Dla wielu architektów to prawdziwe wyzwanie, przy którym trudno zapanować nad ambicjami, okiełznać ochotę zmieszczenia na 200 m2 wszystkich najlepszych autorskich pomysłów. W przypadku niepowodzenia można skazać rodzinę na zamieszkanie w manifeście twórczym, który niekoniecznie jest wygodnym domem. Dom własny architektów jest normalny – choć nie zwyczajny, przyjazny – choć nie swojski, zdyscyplinowany – choć nie bez fantazji. Tak to bywa z domami posadowionymi na starych piwnicach.
|
Drewniana pergola zdaje się zapraszać na taras. Przestrzeń między domem a ogrodem jest wygodnie i pięknie zagospodarowana Autor: Andrzej Szandomirski |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz