| | |
Wjazd na dziedziniec. Ogrodzenie, furtka i brama przesuwna stanowią część architektury domu – jej frontową ścianę. Autor: Daniel Rumiancew | Dach ze zbrojonego szkła nad dziedzińcem czyni z niego dodatkową jasną przestrzeń użytkową. Obok drewniany taras z wejściem do części mieszczącej sypialnie dzieci – miejsce zabaw i spotkań widoczne z salonu i kuchni. Autor: Daniel Rumiancew |
Prawdziwy dom
Kiedy jechałam obejrzeć pierwszy dom według nagrodzonego projektu, zastanawiałam się, czy odnajdę w realizacji to, co wówczas najbardziej mnie urzekło: prostotę, klarowność, prawdę. Czułam się więc jak przed randką ze znajomym z Internetu – dużo danych, ale jaki okaże się naprawdę?
Niepotrzebnie się obawiałam – dom jest dokładnie taki jak w projekcie. Z daleka widać charakterystyczny płaski dach, przez żaluzjowe ogrodzenie prześwieca biel tynków.
Do wnętrza wchodzi się niezwykle łatwo, bo właściwie jeszcze przed domem – przez przeszkloną ścianę – widać kominek i stojący obok fotel. Widać nawet to, co jest za domem – stół na tarasie i pnie drzew w ogrodzie. Wejście do domu jest jak przejście z pokoju do pokoju – ten sam poziom posadzki, żadnych schodów.
Tak właśnie miało być: ogród jest tu przedłużeniem mieszkania, pokoje mają swoje letnie, ogrodowe odpowiedniki. Zieleń jest ścianą salonu, który, choć jest częścią domu, został „zatopiony” w ogrodzie.
Ta transparentność – przezroczyste ściany – która w projekcie wydawała mi się fascynująca, a zarazem najtrudniejsza do zaakceptowania, została zachowana bezwarunkowo i bez kompromisów. Ogród jest dostępny niemal z każdego miejsca domu. Letnia jadalnia przy kuchni, letni salon przy pokoju dziennym, zielone przestrzenie do relaksu czy zabawy przy każdej sypialni. Wstając, można prawie wprost z łóżka postawić stopy na trawie. Jak na wakacjach. Każdego ciepłego dnia wiosną, latem, jesienią.
|
Plan domu. Autor: Agnieszka Sternicka , Marek Sternicki |
Ten wybrany
Agnieszka i Mariusz, równolatkowie, trzydzieści parę lat, dwoje dzieci i uratowany w lesie pies. To oni jako pierwsi ukończyli budowę DOMU DOSTĘPNEGO . Zdecydowali się na budowę domu: średni stołeczny standard przestał im wystarczać, tęsknili za podmiejskim życiem i własnym ogrodem; to był ostatni dzwonek na skorzystanie z dużej ulgi budowlanej. Zrobili rachunek potrzeb, marzeń i możliwości. Przejrzeli setki projektów gotowych – żaden nie spełniał potrzeb, o spełnianiu marzeń nawet nie było mowy. I kiedy wydawało się już, że nie obejdzie się bez indywidualnego projektu, kupili Muratora z prezentacją laureatów Konkursu DOM DOSTĘPNY . Oboje nie mieli wątpliwości, że na podstawie zwycięskiego projektu powstanie ich dom.
| | |
Widok od ogrodu. Autor: Daniel Rumiancew | Z każdej sypialni można wyjść do ogrodu. Stalowe pergole jeszcze nie mają wykończenia – tu jest miejsce na inwencję właścicieli. Mogą to być linki, belki, pręty, trejaże dla pnączy lub zwijane i rozsuwane przesłony z różnych materiałów. Autor: Daniel Rumiancew |
Trochę większy niż dostępny
Z obliczeń, jakie wtedy przeprowadzili, wynikało, że stać ich nawet na więcej niż 124,8 m „domu dostępnego”. Ich podwarszawska działka była wystarczająco duża, aby pomieścić nieco powiększony dom i nie okaleczyć tak ważnej dla projektu idei „mieszkalnego ogrodu”.
Projektanci na ich życzenie przygotowali powiększoną wersję domu, zachowując oryginalny układ pomieszczeń i ich proporcje.
29 grudnia państwo Agnieszka i Mariusz otrzymali pozwolenie na budowę. Zdążyli skorzystać z ulgi. 1 stycznia był pierwszym dniem dwuletniej misji, przygody, harówki, pasma radości, załamań, satysfakcji i zwątpienia. Ruszyła budowa ich domu.
| | |
Przed domem – miejsce parkowania samochodów i frontowy taras. Zwraca uwagę jakość obróbek z blachy cynkowo-tytanowej. Autor: Daniel Rumiancew | Strefa tarasów: przed sypialnią – kostka brukowa przerośnięta trawą (zgodnie z pomysłem inwestorów), przed salonem – podłoga z desek sosnowych impregnowanych, układanych na ruszcie stalowym, przed kuchnią i pokojem gościnnym – nawierzchnia z kostki. Autor: Daniel Rumiancew |
Zgodnie z marzeniami
Dziś oboje z rozbawieniem wspominają, jak próbowali zataić przed rodzicami projekt. Postanowili poczekać z prezentacją do momentu, kiedy dom przybierze zbliżoną do ostatecznej formę i wtedy obroni się sam. Kiedy ojciec pani Agnieszki przyjechał w końcu na budowę, przeżył szok na wieść o tym, że dom ma już dach i że żadnej więźby nie będzie.
Sąsiedzi ze zdziwieniem przyglądali się, jak wśród normalnych domów prowokacyjnie rośnie... brzydkie kaczątko. Ponieważ życzliwie przyjęli i polubili „nowych”, starali się doradzić, jak uniknąć katastrofy. Najtrudniej było znieść uwagi ekipy budowlanej. Fachowcy życzliwie podsuwali koncepcje poprawienia domu, które budziły w panu Mariuszu panikę niedoświadczonego laika. A może rzeczywiście nie da się mieszkać na poziomie gruntu? Może będzie za zimno, za wilgotno, co z wodą po długotrwałych deszczach? A przeszklona część dzienna? Trzeba było dużo samozaparcia, aby znieść cudze wątpliwości i rozpędzić własne. Pani Agnieszka jak cerber pilnowała zgodności budowy z projektem, ufając architektom i swoim marzeniom. We dwoje, wspomagani przez projektanta, który polecał wykonawców do zadań specjalnych (solidnie wykonane nietypowe przeszklenia), przez przyjaciół, którzy życzliwie kibicowali temu odważnemu przedsięwzięciu, przedzierali się przez rafy i mielizny budowy.
| | |
Widok z salonu na budynek gospodarczy. Ze względu na eksponowane położenie został zaprojektowany i wykonany w takim samym standardzie jak dom. Autor: Daniel Rumiancew | Pergole nadają mu charakter pawilonu ogrodowego. Autor: Daniel Rumiancew |
Urządzanie wnętrz
Pani Agnieszka opowiada: – Zajmuję się dziećmi i właściwie to, że nie pracuję, okazało się dodatkowym argumentem za rozpoczęciem budowy. Prace wykończeniowe przebiegały pod moim okiem. Od razu, kiedy zobaczyłam projekt domu, wiedziałam, JAK chcę w nim mieszkać. Czułam, że główną jego dekoracją będzie widok za oknem i światło i że aranżacja wnętrz powinna być temu podporządkowana.
Kiedy przyszedł czas na wnętrza, budżet na budowę już został przekroczony. Mąż ustalił nieprzekraczalny limit na urządzenie kuchni, łazienek, salonu, a ja projektowałam z kalkulatorem w ręku. Projektowałam – tak mogę powiedzieć bez kokieterii.
Ani studia, które ukończyłam, ani zawód, który wykonywałam, nie mają nic wspólnego z architekturą ani dekoratorstwem. Ale marzyłam, że kiedyś urządzę nasz dom. Nie gubię się w mnogości oferowanych materiałów wykończeniowych i gadżetów. Wiem, jaki efekt chcę osiągnąć, i umiem konsekwentnie do tego dążyć.
Potrafię miesiącami czekać na jakiś element pasujący do mojej koncepcji i nie zastępuję go czymkolwiek, co akurat można kupić albo na co właśnie mnie stać.
Konieczność oszczędzania w zasadzie pomogła mi utrzymać dyscyplinę, stworzyć wnętrza, które można uznać za skończone, albo ciągle o coś je wzbogacać. Moje pomysły czekają w głowie. A co już jest? Na podłodze gresowe płytki, bardzo trwałe, o delikatnej fakturze i barwie. Takie same płytki są na ścianie łazienki Mariusza – jako męska miała być chłodna i szorstka. W kuchni nie mamy wprawdzie szafek ze szlachetnego drewna, mamy za to naprawdę dobre i trwałe wyposażenie. I piękny dębowy stół w przyległej jadalni, który dominuje w spokojnym stylistycznie wnętrzu. Potrafię oszczędzać, żeby móc wydać na coś, o czym marzę, coś nadzwyczajnego – jak ten stół właśnie czy fotel z różowego pleksi, który będzie miał swoje miejsce i właściwe tło w skończonym niebawem salonie. Śpimy na leżącym na podłodze materacu, bo nie znalazłam jeszcze łóżka, które pasowałoby do mojego pomysłu na sypialnię. Wiem, jakie ma być, i cierpliwie na nie czekam.
Kiedy o tym rozmawiamy, do pokoju dziennego wpadają promienie przefiltrowane przez rzymskie rolety z rzadko tkanego płótna, które osłaniają dom od ulicy. Słychać ptaki, szelest poruszających się gałęzi.
Na pożegnanie pani Agnieszka mówi coś pozornie bez związku z tematem budowy i urządzania: – Czy wie pani, co w tym domu lubię najbardziej? Wstać bardzo wcześnie, kiedy wszyscy jeszcze śpią, usiąść z kubkiem kawy w salonie i przyglądać się wędrówce słońca po wnętrzu. Proszę mi wierzyć – to prawdziwy teatr.
| | | ||
Salon wychodzi do ogrodu. Niewielkie wnętrze dzięki dużej wysokości, przeszklonej ścianie i zewnętrznej kontynuacji podłogi i sufitu stało się przestronne. Autor: Daniel Rumiancew | Widok z salonu na dziedziniec i frontowy taras. Kuchnia jest częścią przestrzeni dziennej. Wyższa od salonu, oddzielona jest od niego tylko optycznie – niewysoką ścianką i podciągiem. Autor: Daniel Rumiancew | Niezwykle oszczędnie i spokojnie zaprojektowany wystrój kuchni jest dziełem pani domu. Autor: Daniel Rumiancew |
Projekt DOM DOSTĘPNY 2001
Dom parterowy, niepodpiwniczony
- powierzchnia netto 124,8 m²
- powierzchnia zabudowy 223 m²
- kubatura 456 m³
Konstrukcja: ściany jednowarstwowe z ciepłej ceramiki, monolityczne, żelbetowe stropodachy niewentylowane, w części środkowej płaski dach o konstrukcji drewnianej.
Przewidywany koszt budowy (w 2001 roku): 295 tys. zł.
Autorzy: MAJEWSKI WYSZYŃSKI HERMANOWICZ – ARCHITEKCI
(zespół: Wojciech Hermanowicz, Piotr Majewski, Andrzej Wyszyński, Anna Kukawska, Robert Kucharski, Anna Polkowska).
| | |
Autor: Agnieszka Sternicka , Marek Sternicki | Autor: Agnieszka Sternicka , Marek Sternicki |
Mówi współtwórca projektu architekt Andrzej Wyszyński:
Doświadczenia zdobyte przy projektowaniu domów na indywidualne zamówienia i wieloletnia współpraca z Muratorem są skondensowane w tym projekcie. Pragnęliśmy, aby Dom Dostępny 2001 stał się przełomem w myśleniu o architekturze domu u progu nowego wieku. Jego cechy to prostota formy, swoboda funkcjonalna i różnorodność przestrzeni. Jest to pierwszy dom z płaskim dachem, który wygrał Konkurs DOM DOSTĘPNY. Choć nie dach w tym projekcie jest najistotniejszy, lecz jego „otwartość” – funkcjonalna i przestrzenna. Zastanawialiśmy się, czy i kiedy zyska on uznanie publiczności. Zwykle od uznania profesjonalnego do powszechnego mija pokolenie. Jednak życie nabiera coraz szybszego tempa, może więc i ten proces skróci się trochę...
Większy i droższy
Opowiada pan Mariusz:
Gdy wybieraliśmy projekt, wiedzieliśmy, że budujemy na całe życie. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że będzie to duży wysiłek – także finansowy – ale jego efekt miał zaspokoić wszystkie nasze potrzeby, nie tylko te dzisiejsze. Dlatego zdecydowaliśmy się na powiększenie domu. Rozwiązania instalacyjne, na które się zdecydowaliśmy, wydawały się nam rozsądne z perspektywy czasu, jaki zamierzamy tu spędzić, chociaż nie były tanie.
Zdecydowaliśmy się na pompę ciepła zamiast tradycyjnego kotła c.o. Znajomym i sąsiadom wydawało się to irracjonalne, bo do działki jest doprowadzony gaz.
Mimo że był to wydatek blisko 40 tys. zł, zdecydowaliśmy się na takie rozwiązanie, mając w perspektywie kilkadziesiąt lat niskich kosztów eksploatacji. Obliczyłem, że koszty instalacji powinny się zwrócić po 12 latach, zakładając niezmienną cenę gazu. Rekuperator to nasza kolejna decyzja (niektórzy uważają, że ekscentryczna fanaberia). No i automatyczny system podlewania ogrodu. Chcieliśmy mieć ogród, ale nie jesteśmy miłośnikami prac ogrodniczych. Instalacja pozwala nie pamiętać o podlewaniu, wyjechać na wakacje bez obaw, że po powrocie zastaniemy dom otoczony pożółkłym stepem. Ogród jest częścią naszego domu – nie może być zaniedbany. Ponieważ brakowało nam pomieszczenia na różne rzeczy, które trzyma się w piwnicy czy garażu, Andrzej Wyszyński zaprojektował ogrodowy pawilon (26 m²) wyglądem nawiązujący do architektury domu. Był to dodatkowy koszt.
Reasumując: koszty budowy dwukrotnie przekroczyły kosztorys do projektu DOMU DOSTĘPNEGO. Liczyliśmy się jednak z większymi wydatkami – powiększyliśmy powierzchnię, mamy nowoczesne, drogie instalacje, w trakcie budowy zmieniały się ceny. Budowa domu to był wydatek około 500 tys. zł, otoczenie i pawilon to kolejne 100 tys. zł.
Był to duży wysiłek. Pracowałem poza Warszawą, do domu wracałem na weekendy. Właściwie dopiero wtedy poczułem, jaką przyjemnością jest powrót do domu – do takiego domu. Nie było to łatwe, ale dziś możemy powiedzieć z przekonaniem, że było warto.
Architekt Andrzej Wyszyński o adaptacji projektu
Decyzja inwestorów o wyborze projektu była przemyślana. Decydowały walory architektoniczne, a nie jego „dostępność” ekonomiczna. Dlatego też zamówili adaptację – powiększenie domu dostosowujące go do ich indywidualnych wymagań i warunków terenowych. Niewielkie korekty i zmiany gabarytów nie wpłynęły na architekturę budynku. Największą różnicą w stosunku do oryginału jest usytuowanie domu na działce – w większej odległości od ogrodzenia.
Budynek gospodarczy, który zaprojektowaliśmy w formie pawilonu ogrodowego, uzupełnia zabudowę, tworząc jednorodny architektonicznie zespół.
Cieszę się, że nareszcie powstał pierwszy DOM DOSTĘPNY i że sprawdza się w rzeczywistości. Z przyjemnością obserwowałem, jak budowa dostarczała inwestorom okazji do realizowania własnych pasji przy wprowadzaniu dodatkowych rozwiązań technicznych czy nawet własnoręcznym wykonaniu bramy i ogrodzenia. Wyrazy uznania należą się pani domu za urządzenie wnętrz kuchni i łazienek kontynuujące twórczo estetykę projektu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz